Zdecydowanie nie tak to miało wyglądać. Już po rozgromieniu Wigan, kiedy wydawało się, że kolejnym rywalom nie zostało nic jeno błagać o litość, przyszło nam przełknąć gorzkie pigułki. Nie udało się naszym ulubieńcom pokonać Aston Villi choć byli tego dnia lepsi. Everton również nie pozwolił odebrać sobie kompletu punktów mimo, ze znów były one na wyciągnięcie ręki. Jednak tego co stało się w starciu z Wilkami nie spodziewał się chyba nikt.
Wszystko przemawiało za naszą ekipą. My trzymamy się czołówki. Rywal musi nerwowo spoglądać na strefę spadkową. Podobno mamy lepszy skład, piłkarzy o wyższych umiejętnościach, większym doświadczeniu. Panował zachwyt nad potęgą naszej drugiej lini. A nadto wreszcie wrócić miał sam Luka Modrić.
No nie ma wuja we wsi, jak to mawia młodzież, żebyśmy nie wygrali.
Niestety,przyszło nam przekonać się jak niewiele znaczą nasze prognozy wobec nieprzewidywalności futbolu. Chyba nie po raz pierwszy, a na pewno boleśnie.
Zaczęło się od gola Kevina Doyle'a. Irlandczyk pokonał Gomesa już w trzeciej minucie. To co działo się później potraktujmy wymownym milczeniem. Niech będzie ono znakiem, że nam, kibicom Tottenhamu absolutnie nie podoba się to co zaprezentowali nasi ulubieńcy.
Składy:
Spurs: Gomes; Corluka, Bassong, Dawson, Assou-Ekotto; Lennon, Huddlestone, Palacios (Modric, 59), Kranjcar (Giovani, 78); Keane (Crouch, 59), Defoe. Subs: Alnwick, Bale, Hutton, Rose.
Wolves: Hahnemann; Stearman (Iwelumo, 80), Craddock, Berra, Ward; Edwards (Foley, 60), Henry, Milijas (Mancienne, 70), Jarvis; Doyle, Ebanks-Blake. Subs: Hennessey, Castillo, Surman, Maierhofer.
53 komentarzy ODŚWIEŻ