Zapamiętaj mnie Zapomniałeś hasło?

Arsenal 3:0 Tottenham

31 października 2009, 23:22, Tomasz Wasak
W derbowym spotkaniu Premier League Tottenham po raz kolejny, ku rozczarowaniu licznej rzeszy kibiców, nie potrafił pokonać największych rywali zza miedzy. Arsenal znowu okazał się bardziej dojrzałą piłkarsko drużyną, która górowała w każdym elemencie futbolowego rzemiosła, zwyciężając pewnie i jak najbardziej zasłużenie. Trzybramkowa różnica udowadnia nam chyba dobitnie, że marzenia o pierwszej czwórce znowu musimy odłożyć w czasie. Wynik oczywiście, jak to często w przypadku Spurs bywa, mógł być z goła inny, jednak o wszystkim zadecydowała 60-sekundowa dekoncentracja, w trakcie której "Kanonierzy" zadali dwa, jakże bolesne ciosy, po których Tottenham nie zdołał już się podnieść.

Początek spotkania w wykonaniu "Kogutów" był nadspodziewanie dobry, bo waleczni piłkarze Spurs skutecznie uprzykrzali życie chcącym grać technicznie, zawodnikom Arsenalu. Szczególnie górował w tym Wilson Palacios udowadniając, że wraca do wysokiej formy z poprzedniego sezonu i początku obecnych rozgrywek. Sama gra natomiast toczyła się głównie w środkowej strefie boiska, i choć to gospodarze byli częściej przy piłce, to nie wynikało z tego żadne zagrożenie bramki Tottenhamu. Mocno skoncentrowani goście nie popełniając większych błędów grali dokładnie i nad wyraz starannie, natomiast Arsenal nie potrafił znaleźć na to skutecznej recepty. Wystarczyła jednak chwila rozkojarzenia, by zakotłowało się w polu karnym Gomesa. W 21 minucie do zablokowanej przez Kinga piłki po strzale Arshawina dopadł Cesc Fabregas, lecz instynktowna obrona naszego bramkarza uchroniła Tottenham przed niechybną stratą bramki. To była kolejna interwencja z cyklu "Boże, jak to dobrze, że mamy Gomesa".

Przez kilkanaście następnych minut, aż do momentu strzelenia przez Arsenal pierwszej bramki, cała gra znów skoncentrowana była w okolicach środkowej linii boiska. Ani gospodarze, ani uważnie grający goście nie stwarzali sobie stuprocentowych szans pod bramką rywala, starając się bardziej zabezpieczyć własne tyły. Natomiast 3 minuty przed przerwą fani "Kogutów" przypomnieli sobie czym jest tak naprawdę kibicowanie Spurs. Bo najpierw w 42 minucie Gomesa po dośrodkowaniu Sagni pokonał Robin van Persie, a po zaledwie minucie drugą bramkę dołożył Cesc Fabregas, który przedryblował pół boiska, mijając graczy Spurs niczym Hermann Maier tyczki na narciarskich stokach za swoich najlepszych lat. Przed samą przerwą Arsenal zadał więc dwa nokautujące ciosy, po których Tottenham nie był już w stanie się podnieść.

Po zmianie stron w 60 minucie wykorzystując niezdecydowanie obrońców Spurs, którzy nie zauważyli, iż sędzia zastosował przywilej korzyści po faulu Assou-Ekotto na Chorwacie Eduardo, za sprawą Van Persiego podwyższyli wynik. I znowu asystentem przy golu okazał się boczny obrońca Bakary Sagna. Piłkarze Redknappa po tej bramce chyba już kompletnie stracili nadzieję na korzystny wynik, bo najzwyczajniej w świecie przestali grać w piłkę. Nie pomogły ani zmiany (Pavlyuchenko za Keane'a, Bale'a za Huddlestone'a i Hutton za Corlukę), ani gorący doping fanów "Kogutów". Tottenham oprócz strzału Bentleya z rzutu wolnego jeszcze w 58 minucie tak naprawdę nie stworzył sobie żadnej korzystnej sytuacji, z której mogłaby paść dla Spurs bramka. Tymczasem atakujący Arsenal mógł dołożyć ich jeszcze kilka, lecz na szczęście (jak to idiotycznie w przypadku porażki w derbach brzmi) skończyło się na 3:0.

O wynik do Tottenhamu pretensji mieć nie można. Porażki zdarzają się nawet najlepszym, lecz nawet w przegranych meczach trzeba pokazać, że się chociaż walczyło, udowodnić kibicom, iż na boisko zostawiło się serce. Tej zadziorności w pewnym momencie "Kogutom" zabrakło; jakby dwie, stracone w krótkim odstępie czasu bramki, zupełnie podcięły im futbolowe skrzydła. Na drugie 45 minut wyszła drużyna, która zagrała chyba najgorszą połowę w tym sezonie. Trzeba mieć tylko nadzieję, że do pierwszego składu szybko powrócą nieobecni w dniu dzisiejszym z powodu kontuzji Modric i Lennon, bo bez nich cała redknappowska koncepcja gry rozpada się jak domek z kart na wietrze. Chyba nie tak wyobrażaliśmy sobie, jubileuszowe jeśli chodzi o ligę, 145 derby północnego Londynu...

Składy:

Arsenal: Almunia, Sagna, Gallas, Vermaelen, Clichy, Fabregas, Song Billong, Diaby, Bendtner (37` Eduardo), Van Persie (86` Ramsey), Arszawin (78` Eboue).

Ławka rezerwowych: Mannone, Senderos, Nasri, Eduardo, Ramsey, Eboue, Gibbs

Tottenham: Gomes, Corluka (86` Hutton), King, Bassong, Assou-Ekotto, Bentley, Huddlestone, Palacios, Jenas, Keane (65` Pawluczenko), Crouch.

Ławka rezerwowych: Cudicini, Bale, Dawson, Woodgate, Hutton, Kranjcar, Pavlyuchenko.

Żółte kartki:
Arsenal: Vermaelen 78'
Tottenham: Crouch 62'

Sędzia: Mark Clattenburg

Bramki:

1:0 - Van Persie 42'
2:0 - Fabregas 43'
3:0 - Van Persie 60'

Widzów: 60,103
Źródło: własne

29 komentarzy ODŚWIEŻ

spurs3
3 listopada 2009, 08:59
Liczba komentarzy: 632
Konradthfc - widzę, że dotknęło cie to co napisałem o tym ograniczeniu, miło chociaż że jesteś szczery i sam się przyznajesz, przynajmniej pośrednio. Spurs3 - wiadomo że progres mamy i to zajebisty, pisałem przecież że gdyby miało nam iść gorzej po odejściu Ginoli, to mógłby to być tylko i wyłącznie spadek. Generalnie, mam nadzieję że zaspokoiłem twoją ciekawość, przynajmniej powierzchownie. Sam wiesz jak trudno jest takie rzeczy wyjaśnić, nigdy nie jest tak, że nagle zaczynasz mieć do kogoś/czegoś sympatię. No chyba że jak z Pogonią, urodziłem się w Szczecinie to i byłem na nią od razu "skazany". Nawiasem mówiąc dla takich ludzi jak konradthfc powiem, że i w Polsce nie cierpię Lecha (dużo bardziej niż Arsenalu), a mam do niego szacunek i czuję w wielu miejscach zazdrość. Bo Pogoń ma niemniejszy potencjał. A co do Widzewa - fuksem prowadzicie;) O właśnie - tu jeszcze raz a propos oczekiwań. Przed sezonem liczyłem na to, że Pogoń zajmie miejsce w górnej połówce tabeli. Ale apetyt "troszkę" urósł w miarę jedzenia i teraz już każdy pogoniarz liczy na awans, a pzynajmniej na miejsce w pierwszej trójce (kutasy pzpnowskie zlikwidowały baraże) i awans do półfinału PP.
0
spurs3
3 listopada 2009, 08:02
Liczba komentarzy: 632
zreszta z ginola, lesem, freundem, klinsim, bertim, sintonem - walczylismy o utrzymanie w lidze - wiec obecnie progres mamy. Zgadzam sie ze na poczatku lat 90-tych potencjal , kase mielismy rowna lub wieksza niz arsenal - ale przez zamieszanie z Sugarem i Venablesem wszystko sie posypalo, a po 2) u nas nie nigdy nie bylo cierpliwosci do managerow , a co wazniejsze ich dobor byl czesto z lapanki i mamy co mamy. Zreszta wenger powiedzial ze jestesmy za nimi 12 lat , pewnie nie do konca tak jest ale cos na rzeczy jest. Na pewno lepiej niz w pilke idzie nam w biznesie pilkarskim, bycie w czolowce krezusow w pilce, nie grajac nigdy w LM to wyczyn, do tego brak dlugow i budowa nowego stadionu - to budzi szacunek - brakuje tylko prawdziwego sportowego sukcesu ale i on - co wierze - nadzejdzie. COYS PS A ja w Polsce jestem za Widzewem i tez jest to inna milosc niz do Spurs, a co wazniejsze RTS jest wyzej od Pogoni...
0
spurs3
3 listopada 2009, 07:55
Liczba komentarzy: 632
Lepszego Angola pod wzgledem technicznym niz Chris Waddle - Albion nie wydał i nie wyda , co do Sintona, Calderwooda, Barmby'ego, czy Iversena (typowy przyklad napasciora na afere, sprawiał wrazenie wiecznie zamotanego, ale pilka czesto go odnajdywala, pewnie teraz bylby najbardziej krytykowanym napastnikiem w Spurs) raczej nie łapali by sie teraz do Spurs. Zapomniales dodac jeszcze niezlych techicznie Foxa i Domingueza. Co do Andertona fakt byl niezly, niestety kontuzje spowodowały ze nie rzowinal sie tak jak byl predysponowany.
0
konradthfc
2 listopada 2009, 23:43
Liczba komentarzy: 524
Jeżeli Twoje Monopoly Ginola zaczęło się od tego że żałujesz (bo takie odnoszę wrażenie - Arsenal czy Spurs) dlaczego kibicujesz tej lepszej stronie pólnocnego Londynu, to Twój prywatny problem. Troski i zazdrości (radości) zostaw kibicom którzy nie tylko pamiętają uradowanego Ginolę, Barmbiego, Zige i Gascoigna. Ale również i Linekera, Iversena czy Klinsiego. Dyskusja dotyczy Twoich prywatnych perypetii czy perypetii każdego z nas ?....Jak wytłumaczysz swoją troskę o "nas" czy troskę o "innych"? Zmień stronę Ginola....Dla Twojego i naszego dobra. Peace....
0
konradthfc
2 listopada 2009, 21:50
Liczba komentarzy: 524
A moje "narzekania" na nas i "uwielbienia" dla innych są tylko i wyłącznie przejawem troski i zazdrości. Czego niektórzy w swoim ograniczeniu nie umieją pojąć. I zawsze najbardziej podziwiał będę Arsenal, który swój wengerowski etap zaczął chwilę przed moim zainteresowaniem Spurs. I przez ten czas, startując z podobnymi warunkami i przy użyciu nie większych niż my środków (a być może nawet mniejszych) osiągnął więcej niż my wcześniej przez ponad sto lat. Taka jest smutna prawda, w życiowym Monopoly ograli nas jak dzieci. I tu też czasem nie kumam czemu jestem po tej stronie, bo w Monopoly też prawie zawsze wygrywam:D
0
konradthfc
2 listopada 2009, 21:46
Liczba komentarzy: 524
Więc że dzięki Ginoli, to się rozumiemy. Mimo że nie był moim ulubionym piłkarzem, palmę pierwszeństwa zawsze będzie dzierżył Baggio. Ale wiadomo jak z Baggio, w żadnym klubie na dłużej nie nie zagrzał miejsca, może dopiero u schyłku kariery w Brescii. Oprócz Juve, który to etap był głównie w czasach słabo przeze mnie pamiętanych. Moja pamięć futbolowa, jakaś taka pełniejsza, zaczyna się od MŚ 1994, Barcelonę pamiętam jak przez mgłę i to tylko mecze Polaków. Ale do rzeczy. Więc Ginola. Czemu nie Newcastle? A co to ku**a jest Newcastle???:D:D:D Oczywiście joke. Ale dzięki niemu zacząłem się interesować Spurs, zobaczyłem że gra tam też Klinsmann, gość którego bardzo szanowałem. Oczarował mnie Darren Anderton, to tak a propos tego że niby jestem uprzedzony do Wyspiarzy, po prostu Wyspiarzy grających fajną techniczną piłkę jest jak na lekarstwo (a jak są, to poza naszym zasięgiem). To samo z Barmbym. Do tego jeden z najbardziej utalentowanych stoperów świata, chyba wiadomo o kim mowa. Fajny napadziorek Iversen. I banda sympatycznych drewniaków, jak Teddy (kto nie uważa, że byłby zajebistym wujkiem?), Calderwood, Sinton czy Carr. Co najlepsze to Carra bardzo polubiłem, zadziorny skurw***n był;) Ale pewnie i tak najważniejsze jest to, że to w Tottenhamie Le Magnifique święcił swoje najlepsze lata, może nie licząc czasów PSG, ale kiedy to było?! Zresztą bardzo się wkur***em na Spurs (głównie tego kutasa Grahama) po sposobie, w jaki się rozstali ze swoim największym geniuszem do czasów Berby. Sprawdzałem, jak bardzo ch***wo będzie im iść bez niego, co w tamtych czasach oznaczało jednoznacznie spadek;) Ale dowiedziałem się gdzieś, że David nie ma żalu, że jego serce zawsze pozostanie na WHL. Zostało więc i moje, choć zawsze będę to podkreślał, że jest to zupełnie inna miłość niż do Pogoni, mimo wszystko uboższa. Koniec pytań panie prokuratorze?:D:D:D
0
spurs3
2 listopada 2009, 17:47
Liczba komentarzy: 632
Ginola napisz mi co "zarazilo" cie na Spurs ? Po nicku smiej twierdzic ze osoba Davida Ginoli, ale dlaczego w Spurs a nie w Newcastle, kiedy to Sroki walczyly o majstra. W moim pytaniu nie ma 2 dna, po prostu po ludzku mnie ciakawi geneza Twojej milosci do Spurs (pewnie gdzies to juz kiedys pisales, ale napisz mi jeszcze raz). Pytam tez dlatego, że własciwie od 1992 roku Spurs z wyjatkami dotyczacymi kilku-kilkunastu meczow w sezonie - grali padline, bez pucharow, z kilkma wyjatkami, wiec co cie zarazilo ? Przeciez byli wtedy podobnie jak i teraz MU, Arsenal, Liverpool, Chelsea, Leeds czy Newcastle. Trenerzy wtedy tez sie zmieniali i prochu nie wymyslili (Ardiles, Francis, Hoddle, Gross, Graham, Jol, Ramos, a wiec i angole i swiatowcy...) Jedyne co sie nie zmienialo to gwazdy w Spurs w tych latach : Lineker, Klinsi, Popescu, Ginola, Ferdinand, Teddy etc. W kwestii Spurs , to co najciekawsze mimo naszych wynikow, formy, mamy naprawde realna szanse na miejsce nawet 4, co bylo nie do pomyslenia lata wstecz (generalnie poziom ligi sie wyrownal , dotyczy to druzyn z miejsc 5-10, a moze nawet od 4 w dol). Generalnie pierwsza trojka poza zasiegiem , z pojedynczymi meczami , ktore moga przegrywac. Ale casus Evertonu, jednak slabszego wowczas niz my teraz, pokazuje ze i nieloty (koguty) moga marzyc o LM (tudziez o eliminacjach do nich, everton nie zakwalifikowal sie wowczas do LM). Do meczu - jeszcze nieudolnosc w zatrzymaniu Fabregasa przy 2 golu - porazajaca.
0
aapa
2 listopada 2009, 16:11
Liczba komentarzy: 2742
No, ale ja nie wywoływałem tematu kibiców. Skoro napisałeś jedno, to chyba spodziewasz się, że ktoś może napisać, że się zgadza, albo nie. Wracając do ad remu, to czekam na mecz kiedy przed spotkaniem otwarcie przyznamy, że jesteśmy słabsi i pokażemy, że jednak nie jesteśmy. Prężenie muskułów średnio nam wychodzi. Jol też twierdził, że jego młodziaki są lepsze niż Wengera i zebrał 1:3 (tyle jego, że szczeniak strzelił bramkę), potem przyszedł moment, że mieliśmy atak marzenie i 0:3. Teraz HR wyjechał z tym Vermalenem, a Keane z ławką rezerwowych i potencjałem i znów 0:3. Kiedy to się skończy?
0
aapa
2 listopada 2009, 14:07
Liczba komentarzy: 2742
Nie bierz wszystkiego tak personalnie aapa, to nie było tylko do ciebie. Ktoś tam niżej wspominał o kibicach na meczu więc tylko dodałem do tego taką małą uwagę. Nawiasem mówiąc, ja bym nie wyszedł. Nie takie baty zbierała Pogoń, a mimo to zawsze zostawałem na meczu do końca.
0
aapa
2 listopada 2009, 13:06
Liczba komentarzy: 2742
ale kto się jara, wspominasz o czymś to przedstawiam swoje zdanie.
0
gaizka
2 listopada 2009, 11:24
Liczba komentarzy: 1248
Chcecie jarać się tematami zastępczymi, wasza sprawa.
0
aapa
2 listopada 2009, 11:04
Liczba komentarzy: 2742
ginola, z tymi kibicami to nie wiem czy to mit. Owszem wielu wyszło, bo kto by nie wyszedł, ale ci co zostali i tak byli głośniejsi od reszty Emiratów Arabskich. Arsenal ma jedną przyśpiewkę, którą włączają po strzeleniu gola i w tym elemencie widowiska są daleko. Piłkarsko oczywiście to nic nie zmienia, bo ciągle chodzi o zdobywanie bramek, ale to już nie kibice strzelają.
0
mosaj
2 listopada 2009, 04:03
Liczba komentarzy: 1220
Najlepsze jest to, że po dwóch porażkach ciągle jesteśmy w czwórce:D Tyle że teraz nad 10. Burnley mamy raptem cztery punkty przewagi. Ale nie ma co na to patrzeć, póki w tabeli może się cokolwiek zmienić to nie ma ona żadnego znaczenia, może co najwyżej dla statystyków;)
0
mosaj
2 listopada 2009, 04:01
Liczba komentarzy: 1220
Nie powiem, żebym był specjalnie zdziwiony, choć przed meczem spodziewałem się, że bramkę zdobędziemy, może nawet dającą prowadzenie, i skończy się 1:3, 1:4. Trochę zastanawiają mnie niektóre opinie, np. o Palaciosie. Może to mi się coś myli, ale to chyba ten masywny koleś z "12"? Co podał na dwa metry piłeczkę Fabregasowi, później dał się minąć dziecinnym balansem, dalej Cesc zjechał nieruchawego Kinga i stało się? I co przy trzecim golu stał jak głupi patrząc na resztę matołów z naszego zespołu zamiast na piłkę? Rzeczywiście, świetny mecz zagrał. King to osobny temat. Niestety, ale zupełnie zatracił swoją szybkość i zwrotność, teraz jest już tylko nieźle ustawiającym się klockiem. Wyszło to aż tak dobitnie w starciu z bardzo ruchliwym rywalem. Ma udział przy wszystkich golach, a pierwsza brama jest zupełnie jego. Niezły Bentley? Wg Pistonsa zagrywał "dobre wrzutki". Nie wiem czemu, ale zawsze zdawało mi się, że dobra wrzutka to celna wrzutka. No i nie mogę pominąć tematu Redknappa. Gaizka napisał o "trzech kurduplach i kreatywnej pustce". Zapomniałeś o czwartym, choć może nie kurduplu. Ale rozumiem, że zadaniem Kranjcara, najbardziej kreatywnego obok Modricia naszego zawodnika było dzisiaj przybijanie piątek schodzącym graczom i podawanie im bidonów. Cóż, pewnie znów się nie znam i taka po prostu była taktyka, może przegrywając 2 i 3 do 0 powinno się wpuszczać bocznych obronców zamiast kreatywnego rozgrywającego/skrzydłowego. Radeon - jak Redknapp ma u naszych graczy zaszczepić charakter zwycięzców, skoro sam go nie ma, bo i nie miał nawet kiedy go nabrać? Co do Croucha - dobry transfer, dobry zawodnik, tragiczne wykorzystanie. Jak to jest, że Liverpool Beniteza nie wykorzystywał go tylko jako słupa w polu karnym, w który trzeba trafić? Z całkiem niezłym zresztą skutkiem. A że po przyjściu Torresa się go pozbyli? Dobrze o nim świadczy, bo byłby skazany na ławkę, chyba że zaraz mi tu ktoś wyleci z tym, że dzięki "wyspiarskiemu charakterowi" wygrałby rywalizację z El Nino. No i największy błąd Redknappa, ten sam, który popełnił w pewnym momencie Beenhakker - kurczowe trzymanie się tych samych nazwisk, bez względu na formę. Co od samego początku sezonu robią w składzie Keane i Huddlestone, wie tylko on. Boję się, że prędzej czy później z tego powodu także i skończy Redknapp tak jak Beenhakker, w niesławie. Nie podniecałbym się też tak bardzo tymi naszymi mitycznymi kibicami. Pamiętam jak wszyscy tu brechtaliście z różnych rywali, że przegrywając nie zostają do końca. Fanów Spurs też się za wielu na Emirates do końca nie ostało, choć pewnie zaraz ktoś powie, że telewizja kłamie. Konkludując, prawda jest taka, że czegokolwiek byśmy sobie nie wmawiali i jakkolwiek wiele byśmy na kogoś nie wydali, to Bentley nigdy nie będzie Arszawinem, Keane Van Persiem czy Eduardo, Bassong czy King Gallasem czyVermaelenem, a Huddlestone Diabym czy nawet Songiem. Taka jest smutna prawda. I narzekając na braki kadrowe pamiętajmy, że oni też zagrali bez m.in. Rosicky'ego, Walcotta czy Denilsona. Graczy, którzy u nas byliby wiodącymi zawodnikami, w Arsenalu radzą sobie bez problemu bez nich. I czegokolwiek byśmy sobie nie wmawiali, to "stary, angielski wyjadacz" w starciu z trenerami europejskiego lub światowego formatu gubi się jak dziecko we mgle i w żaden sposób nie umie swoimi ruchami choć trochę odmienić sytuacji na boisku. Totak a propos tego, że to za nich mieliśmy wskoczyć do Top 4. Myślę, że ewentualnie za Liverpool, choć na 90% też nie. Brakuje nam kilku zawodników robiących różnicę i trenera, który umiałby ukryć nasze braki i uwypuklić zalety. Proste jest to, że jak dla nas strata JD i Lennona była kolosalna, to u nich na 99% ten mecz zaczęliby na ławce. Póki co mamy tylko jednego gracza, który indywidualną akcją w meczu z takim rywalem umiałby przesądzić o wyniku - Modricia. Który i w sobotę na niewiele się zdał. Varba, matek etc. - to nie jest pochwała Arsenalu, a jedynie przedstawienie naszego miejsca w szeregu. Zresztą takie trzy zimne prysznice (jeszcze Chelsea i MU) dobrze nam zrobią po tym początku sezonu. Trzeba wziąć się w garść, sklepać Sunderland z Wigan i jak skończymy na 5-6 miejscu to będę bardzo happy.
0
gaizka
1 listopada 2009, 23:10
Liczba komentarzy: 1248
Może i dobrze że relacja z meczu powstała z "poślizgiem" dzięki temu nie trzeba "czytać emocji" a przemyślenia... Co do meczu, powtarza się stare powiedzenie najlepszą obroną jest atak, nie mając jak i czym atakować, gra toczy się u Ciebie, a każdy błąd kosztuje wiele. My jesteśmy pozbawieni trzech kluczowych kurdupli (od razu mówię że sam mierzę 170 cm :)) i okazuje się że kreatywnie jest pustka, że może jest ochota gry do przodu, ale nasza nieporadność w takiej grze wygląda jak to z czym u siebie mierzy się Robbie Keane. Bentley całkowicie oblał test, co mnie niepokoi to że kolejna bramka wpada lewym skrzydłem - a dokładniej po dośrodkowaniu z tej strony. Fajny mecz Palaciosa, ale co z tego skoro z piłek ze środka w ogóle nie potrafiliśmy korzystać. Zostaliśmy pokazowo zmieceni z boiska, nawet nie potrafiliśmy utrzymać się na nogach 45 minut. Mam nadzieję że kolejne mecze to powroty kontuzjowanych i bardzo ważne w kontekście walki o top 4 (szczególnie że City zremisowało 4 ostatnie mecze, a Liverpool przegrał kolejny już raz). Mimo wszystko jestem dobrej myśli, a to szczególnie za sprawą potencjału wspominanych wcześniej trzech kurdupli :)
0
aapa
1 listopada 2009, 19:38
Liczba komentarzy: 2742
Tego meczu nie da się już cofnąć, choć jak słusznie zauważył Pistons, a wspomniał u siebie na blogu Michał Okoński, pustka jest taka jakby się nie odbył. Jedyne co można zrobić to więcej nie popełniać błędów. W sumie nie wiem jak się teraz szkoli graczy, ale zawsze mnie uczono, że gra się do gwizdka. Nie ma decyzji sędziego, gramy dalej. Dotyczy to Keanea wymachującego wciąż rękami pod polem karnym przeciwnika, w sobotę udzieliło się obronie.
0
Marcin
1 listopada 2009, 17:50
Liczba komentarzy: 1784
Wstyd i hańba. Przybyliśmy, pokopaliśmy, przegralismy :/
0
Pistons
1 listopada 2009, 17:47
Liczba komentarzy: 240
Winę za mecz w tym konkretnym przypadku całkowicie bierze na siebie Harry. On zapomniał o Krancjarze, to on poprzesuwał wszystkich z kuriozalnym ustawieniem Jenasa na lewej stronie. To on był autorem taktyki na 0-0...a tak się niestety z Arsenalem na wyjeździe nie gra. Nie przkonuje mnie zupełnie komentarz Harry Hotspura, że do 40 minuty przeważalismy w...posiadaniu piłki. Kompletnie nic z tego nie wynikało, gralismy w szerz albo do tyłu, bo nie było nikogo z przodu. Prędzej czy później było wiadome, że najbardziej bramkostrzelny zespół strzeli nam u siebie bramkę...Niezrozumiałe jest dla mnie wystawianie Huddelstonea w środku pola. On jest nominalnym stoperem i tam powinien ze swoją szybkością grac. W środku pola w dzisiejszym futbolu nie ma miejsca dla takich jak on. Dlatego, mimo, że jestem jego zwolennikiem - przyznaję za ten mecz żółtą kartkę Harremu. Najlepsi w tym meczu w Spurs byli Gomez, Ekotto, Bentley (największe zagrożenie dla Arsenalu to jego dobre wrzutki i ładny wolny).
0
Nylon
1 listopada 2009, 14:22
Liczba komentarzy: 645
Harry nie było pierwszego gola :P To było jak w koszykówce - jedno trafienie za dwa punkty :P Na skysports nawet nie przeleciała powtórka a tu dup na tablicy wyników 2-0...
0
Harry Hotspur
1 listopada 2009, 13:30
Liczba komentarzy: 398
pierwszy gol zmienil caly mecz. do tej pory uwazam ze bylismy strona przewazajaca, zwlaszcza w kwestii posiadania pilki. to my nia gralismy zmuszajac arsenal do gry z kontry. wtedy nastapila katastrofa, dwa gole w przeciagu minuty. pierwszy zupelnie z niczego zas drugi po glupich bledach. po tym bylo juz tylko pod gore. za duzo polegalismy na dlugich pilkach na Croucha (znowu!!!). z wyprowadzaniem akcji nie wygladalo to jeszcze tak zle ale gdy dochodzilismy pod pole karne arsenalu, pilka wedrowala do Bentleya, a ten posylal ja "gdzies w kierunku" Croucha. wedlug mnie wynik nie odzwierciedla przebiegu spotkania, nie zasluzylismy na przegrana trzema bramkami. owszem gralismy slabo ale nasi rywale rowniez nie pokazali nic wielkiego. faktem jest natomiast ze potrafili wykorzystac nasze "prezenty" i wypunktowali nas. trzeba zapomniec jak najszybciej o tym meczu i skoncentrowac sie na Sunderlandzie i Wigan. musimy zdobyc 6pkt.
0
1  2    >

ankieta

Na którym miejscu w tabeli Tottenham zakończy sezon Premier League 2024/2025?
1 50%
2-3 0%
4-6 0%
7-10 0%
11-20 50%
2 oddane głosy
archiwum ankiet

kontuzje

Użytkownicy online: Gości online: 22 Zarejestrowanych użytkowników: 5254 Ostatnio zarejestrowany: trafostacja

Zaloguj się

Zapamiętaj mnie Zapomniałeś hasło?

Zarejestruj się