Ciężko się pisze ale taki los Maniaka. Spursmaniaka. Kreślę ten komentarz dwie godziny po- już w hotelu . Z góry ostrzegam, że jest to subiektywne spojrzenie zagorzałego kibica po obejrzeniu meczu na żywo oraz przed przeczytaniem jakichkolwiek komentarzy, opisów oraz obejrzeniem fragmentów telewizyjnych.
Całą drogę ze stadionu do hotelu zastanawiałem się jak mogliśmy tego meczu nie wygrać i co gorsze jak mogliśmy go w ogóle przegrać. Przecież Stoke oddało tylko jeden strzał na bramkę. Tak niestety bywa. Porażka ta , to moim zdaniem kombinacja różnych splatających się czynników: słabej skuteczności, pecha związanego z kontuzjami, brakiem szczęścia, zbyt przejrzystej gry w ofensywie i paru , paru innych.
Ale po kolei. Tak naprawdę gramy całkiem fajny futbol. Piłka chodzi od nogi do nogi. Gra jest przemyślana i widać w niej jakąś myśl. Niestety brak Defoe i Modrica oraz sposób gry Toma powodował że byliśmy zbyt przewidywalni. To było jak woda na młyn dla Stoke. Te same schematy i w końcu przeciwnicy się we wszystkim połapali i dowieżli zero „z tyłu”. Taki zresztą był ich plan od pierwszej minuty. Stoke przyjechało tu z nastawieniem: nie stracić bramki. Ich bramkarz grał na czas już od pierwszych minut meczu. Wszystko było podporządkowane defensywie. Ich gra ofensywna praktycznie nie istniała. W momencie przejścia do ataku starali się to robić jak najmniejszą liczbą zawodników. Gdy „zakazana” liczba zawodników w ofensywie była przekroczona z ławki wyskakiwał Pullis i robił „porządek”. Jedynie przy rzutach z autu Delapa ośmielali się przejść większą liczbą zawodników. Niemniej obiektywnie trzeba powiedzieć. że (z wyjątkiem gola) bezbłędnie radziliśmy sobie z ich próbami ataku. Trzeba też przyznać, że ich gra defensywna wyglądała imponująco. Pełne zaangażowanie , ofiarność, zdyscyplinowanie taktyczne to walory za które należy ich zdecydowanie pochwalić. Niemniej tak czy inaczej powinniśmy sobie z tym poradzić. Krótko mówiąc: COŚ wpaść powinno. Szczególnie w pierwszej połowie gdy dominowaliśmy całkowicie na boisku . Ale nie wpadło i wyszło jak wyszło. Schodzi Lennon i Stoke zachowali się jak sęp który wyczuł padlinę. Krótka narada Pullisa z Reidem (tak mi się wydawało że to on), mała korekta w ustawieniu i ruszyły kontry. Jedna przyniosła gola. Przez moment nawet się zastanawiałem czy nie powinniśmy byli po zejściu Lennona „odpuścić” i pojechać na 0-0. Byłby przynajmniej punkt. Zagraliśmy va bank i nie wyszło. I wtedy nawet Dawson na środku ataku nie pomógł.
Wiele rozpisałem się na temat Stoke a teraz czas na krótkie podsumowanie gry naszych zawodników.
Gomes. Praktycznie bezrobotny. Na żywo jego wyjścia w powietrze wyglądają imponująco- tak dominuje nad wszystkim zawodnikami na polu karnym. Przy golu bez winy. Ciężko coś więcej napisać gdy rywale oddali jeden celny strzał na bramkę.
Corluka. Potwierdził to co widać w TV. Jest rzeczywiście wolny. Braki szybkościowe nadrabia świetnym ustawianiem się (pozycjonowaniem jak ja to nazywam), opanowaniem i boiskową inteligencją. Naprawdę świetny gość.
Bassong. Będą z niego ludzie. Świetny technicznie, opanowany i myślący. Czasami traci głowę i koncentrację ale są to elementy do poprawienia.
Dawson. Świetny występ. Wymiatał z tyłu jak trzeba, dobrze dyrygował defensywą i miał (uwaga) kilka naprawdę dobrych długich piłek do ludzi w ataku. W końcówce przesunięty ...do ataku. Nie wyszło.
Ekotto. Mieszane uczucia. Niby jest niezły ale to jednak nie TO. Jak dla mnie zbyt duży luz w grze graniczący z bezmyślnością. Zbyt łatwo gubi krycie . Kilka raz musiał „korygować” go Dawson. Zbyt łatwo dał się ograć przy bramce. Tak więc moje wrażenie „na żywo” jest takie, ze ta pozycja wymaga korekty (albo Ekotto zacznie grać lepiej albo będziemy musieli kogoś poszukać).
Lennon. Dobry mecz Lennonka. Chłopak się naprawdę starał. Zmiany pozycji, wejścia do środka, próby gry kombinacyjnej wyglądały imponująco. Potem jednak pech i kończyliśmy w dziesiątkę. Nie wiem czy pokazały to kamery, ale przy jego zejściu doszło do jakieś ostrej wymiany słów z Harrym Redknappem. Czas pokaże jak to było z jego kontuzją i co tam zaszło. W każdym bądź razie faul na nim był bardzo groźny i ostry.
Tom. Zdecydowanie zawód. Owszem gdy jest przy piłce i wykonuje długie podanie wygląda to „magicznie”. Naprawdę zapiera dech w piersiach. Niemniej są to tylko „magic moments”. W pozostałych fazach gry Tom jest mało użyteczny dla zespołu. Wolny, słabo kryje, nie zdobywa przewagi liczebnej udanym zwodem. Tak więc „na żywo” zdecydowanie traci na swoich „telewizyjnych „ walorach. Wynika to z faktu że na żywo widać więcej. A prawda niestety jest naga.
Palacios. Imponujący gość. Waleczność, serce do gry, pracowitość, skuteczność w odbiorze , ruchliwość- to cechy które zjednały mi go całkowicie po tym meczu. Niestety mając za partnera Toma wiele traci. Szczególnie chodzi mi o dynamikę wyprowadzania akcji po odbiorze piłki. Jakoś tak bywało że JJ zjawiał się tam gdzie trzeba, a Toma niestety trzeba (że tak powiem) szukać aby rozpocząć „szybki?” atak.
JJ. Fajny gość. Dynamiczny i dużo biegający. Umie dobrze zabrać się z piłką i ruszyć do przodu (Tom ucz się ). Może nie ma takiej wizji gry jak Tom ale dynamiką nadrabia wszelkie braki. Zdecydowanie lepszy partner dla bardzo ruchliwego Palaciosa.
Tu dygresja. Inaczej rozgrywaliśmy ataki gdy grał Tom a inaczej gdy JJ. Tom był jak generał na wzgórzu. Musieliśmy wykonać kilka ruchów żeby Tom mógł obmyśleć rozwiązanie a nastepnie otrzymać piłkę i posłać ją tak gdzie trzeba. Teoretycznie wszystko fajnie, ale zajmowało to za dużo czasu i pozwalało przeciwnikom ustawić zasieki obronne. JJ grał inaczej. Sam szukał gry i błyskawicznie „pchał” piłkę do przodu. Parę jego fajnych wejść spanikowani piłkarze Stoke kończyli faulami. Po prostu nie mieli innego wyjścia.
A propo fauli to bolało, jak słabo wykonywaliśmy rzuty wolne. Naprawdę dziwie się dlaczego tak rzadko robił to Kranjcar.
I doszedłem do Krancjcara. No cóż. Super gość. Jest świetny technicznie, myśli na boisku, często szuka nieszablonowych rozwiązań, ma dobry strzał z dystansu, fajną kiwkę. Zdecydowanie świetny nabytek. Trzeba tez przyznać, że opadł z sił w ostatnim kwadransie ale trochę to nie dziwne bo harował niemiłosiernie.
Crouch. Mimo kilku sytuacji występ taki sobie. Spodziewałem się czegoś więce,j ale może moje oczekiwanie były zbyt wygórowane. Kompletnie nie kompatybilny z Keane’em. Wyglądali jak by grali ze sobą pierwszy raz. A może w ogóle do siebie nie pasują.
Ten mecz sprawił że coraz bardziej wierze HR, że na takie drużyny jak Stoke potrzeba nam dwóch ruchliwych napastników mogących „ rozklepać” defensywę przeciwnika. Jak do tej pory się sprawdzało. Coś w tym musi być.
Keane. Mieszane uczucia. Niby wszędzie go było pełno, niby walczył, starał się a efekt znikomy. Zdecydowanie lepiej wygląda jego gra gdy partnerem jest Defoe (patrz wyżej). Widziałem go już parę razy na żywo i pierwszy raz mnie rozczarował.
Pawliuczenko. Kolejny zawód. Kompletnie nic nie wniósł do zespołu. Wyglądało to jakby chciał coś udowodnić zamiast skupić się na grze dla dobra drużyny. (Nie tędy droga Roman). Facet ma talent ale swoje szansy nie wykorzystał. Szkoda.
Reasumując. Gramy ciekawą i techniczną piłkę. Jest w tej grze jakaś myśl. To cieszy. Martwią zbyt rzadkie zmiany tempa (Tom popraw się) . Co do skuteczności to raczej bym się nie martwił. Po prostu to był TEN dzień. Po prostu nie wyszło. Strzelamy w tym sezonie dużo bramek więc jeszcze nie czas na sygnał alarmowy.
Jedyne co naprawdę martwi to kontuzję i chwilowy brak Defoe. Graliśmy ze Stoke bez swoich trzech najlepszych graczy: Kinga, Modrica i Defoe. Ja wiem, że i tak powinniśmy to wygrać , ale jednak straty są zbyt duże. Teraz nie wiadomo co z Lennonem a w perspektywie mecze z Evertonem i Arsenalem. Ale to już inna para kaloszy....
22 komentarzy ODŚWIEŻ