Tottenham zameldował się w półfinale Ligi Europy po zaciętym starciu z Eintrachtem Frankfurt, ale oprócz awansu, kibice Spurs mieli powód do niepokoju – James Maddison musiał opuścić boisko po ostrym starciu z bramkarzem rywali. Na szczęście Ange Postecoglou szybko rozwiał wszelkie wątpliwości.
Pomocnik londyńskiego zespołu został powalony przez golkipera Kauę Santosa przy akcji, która zakończyła się rzutem karnym. To właśnie ten moment przesądził o losach meczu – pewnym egzekutorem jedenastki był Dominic Solanke, który trafił do siatki po tym, jak Postecoglou nakazał Mathysowi Telowi oddać mu piłkę.
Tuż po objęciu prowadzenia Maddison z grymasem bólu opuścił murawę, a obrazek ten wzbudził niemały niepokój wśród fanów Spurs. Trener jednak uspokoił nastroje.
— James czuje się dobrze — powiedział Postecoglou podczas pomeczowej konferencji. — To było niesamowicie odważne zagranie z jego strony, rzucił się na piłkę, mając świadomość, że zaraz dostanie naprawdę mocne uderzenie. Szczerze mówiąc, byłem zaskoczony, że nie było czerwonej kartki.
— To była ogromna odwaga z jego strony. Teraz odczuwa ból, ale jestem przekonany, że wszystko przyćmiła radość z awansu do półfinału — dodał Australijczyk.
Tottenham w walce o finał Ligi Europy zmierzy się z norweskim Bodo/Glimt, które sprawiło kolejną niespodziankę w tej edycji rozgrywek. Spurs są faworytem, ale Postecoglou dobrze wie, że nie ma miejsca na lekceważenie rywala – szczególnie na tym etapie turnieju.
0 komentarzy ODŚWIEŻ