Tottenham wysoko pokonał ekipę z Bournemouth. Po tragicznym początku, koncert strzelecki rozpoczęły Koguty. Szybko odrobiliśmy straty, ze sporą nawiązką. Dużo zawdzięczamy fatalnej postawie Artura Boruca.
Mecz rozpoczął się beznadziejnie. Przez chwile miałem wrażenie, że wrócił stary Tottenham. Brak koncentracji po gwizdku, kosztował nas gola. Jednak bramka Ritchie w pierwszej minucie meczu , nie podłamała piłkarzy Pochettino, którzy natychmiast rzucili się do odrabiania strat.
Pierwsza składna akcja. Dobre podanie Eriksena do Kane'a, który wychodził na pozycje. Niestety kąt był bardzo duży i ciężko byłoby mu umieścić piłkę w siatce. Wtedy na ratunek z bramki wyszedł Artur Boruc. Skosił napastnika Spurs równo z murawą, a sędzia bez chwili wahania wskazał na wapno. Jedenastkę wykonał Harry Kane, pewnie zamieniając rzut karny na gola.
Tottenham odzyskał pewność siebie. Coraz mocniej naciskał na defensywę Wisienek, wymuszając kolejne błędy. Sprytnie wykonany rzut wolny. Eriksen zamiast uderzyć na bramkę, podał piłkę do Rose'a. Anglik oddał strzał na brmkę, ale futbolówka ugrzęzła w tłoku obrońców. Sprytem wykazał się Dembele, który pierwszy zorientował się w całej sytuacji. Zabrał się z piłką i z łatwością pokonał bramkarza gospodarzy.
Goście nie spoczywali na laurach, czuli nerwowośći w szykach obronnych Bournemouth. Kolejna bramka i znów błąd polskiego bramkarza. Dośrodkowanie z lewej strony boiska, otarło sie o głowę obrońcy. Boruc nie złapał prostej piłki. Na posterunku znalazł się Lamela, który podwyższył wynik meczu na 3-1.
Bournemouth robiło wszystko, aby jeszcze przed gwizdkiem zdobyć bramkę kontaktową. Mocno przycisnęli Tottenham i poważnie zagrozili bramce Llorisa, ale szczęscie dopisało Kogutom i piłka uderzyła w słupek.
Druga połowa, została rozegrana po profesorsku przez podopiecznych Pochettino. Argentyński szkoleniowiec po zejściu do szatni, bardzo dobrze poukładał zespół. Bournemouth mimo dwubramkowej straty, nie potrafili zagrozić naszej bramce. Tottenham w miarę szybko zdobył czwartą bramkę, odbierając wszelkie nadzieje.
Czwarta bramka była wyjątkowej urody. Cudowne dośrodkowanie Eriksena. Na pełnej szybkości stopę dołożył Kane i z dużą łatwością pokonał Boruca.
Gol podciął skrzydła i odebrał wszelkie nadzieje na jakiekolwiek punkty w tym meczu drużynie Eddiego Howe. Tottenham szedł za ciosem, punktując wszystkie błędy beniaminka z Bournemouth.
Następna bramka była kwestią czasu.
Kibice z Londynu nie musięli czekać długo. Świetnie grający głową Alderweireld znów testował umiejętności Boruca. W pierszej połowie górą był polski bramkarz. Tym razem interweniował na tyle słabo, że piłka trafiła pod nogi Kane. Anglik skompletował hattricka i wyglądał jak ten napastnik z poprzedniego sezonu.
Kibice, którzy wybrali się na południe Anglii, mięli świetny ubaw. Cały mecz było słychać ich przyśpiewki. Nam przypadła do gustu najbardziej ta: "You going down with Chelsea". Tottenham dzięki zwycięstwu wyprzedził Crystal Palace i uplasował się na 6 pozycji w tabeli, tracąc trzy punkty do czwartego Manchesteru Unided i trzeciego West Hamu, którzy mają po 20 punktów.
AFC Bournemouth (4-2-3-1): Boruc; Francis, Cook, Distin, Danies; Surman, Gosling; Ritchie, King (O’Kane 61), Pugh (Smith 75); Murray (Kermogant 67).
Spurs (4-2-3-1): Lloris (c), Walker (Trippier 82), Vertonghen, Alderweireld, Rose; Dier, Dembele (Mason 67), Alli, Eriksen, Lamela; Kane (Clinton 85).
Bramki: Bournemouth – Ritchie 1. Tottenham – Kane 9 (pen), 56, 63. Dembele 17, Lamela 29.
Żółte kartki: Tottenham – Rose 31.
Sędzia główny: Roger East
12 komentarzy ODŚWIEŻ