Tottenham zdołał tylko zremisować z drużyną Swansea. Piłkarze Pochettino dwukrotnie musięli odrabiać straty. Za każdym ratował ich genialny ze stałych fragmentów Christian Eriksen.
Tottenham zaczął dość dobrze, utrzymywał się przy piłce. Łabędzie ograniczały sie do kontrataków. Szybki Montero dawał się we znaki Walkerowi. To po jego dośrodkowaniu padła pierwsza bramka dla Swansea. Dobrze główkował Andre Ayew, który umieścił piłkę przy samym słupku.
Koguty rzuciły się do odrabiania strat, często brakowało ostatniego podania lub precyzyjnego strzału. Na szczęście sztab szkoleniowy walijskiego klubu, nie odrobił pracy domowej. Nie uprzedził piłkarzy, żeby nie faulowali przed własnym polem karnym. Rzut wolny dla Tottenhamu wywalczył Alli. Do piłki podszedł duński ekspert, który ma skuteczność niczym z jedenastek. Zasłoniety Fabiański nawet nie zdążył zareagować, kiedy piłka wpadała do siatki.
Koguty dostały wiatru w żagle, chwile później Eriksen mógł podwyższyć na 2-1, ale piłka minęła słupek. Defensywa Tottenhamu musiała pozostać czujna, bo Montero notorycznie testował szybkość prawego obrońcy gości. Walker często musiał ratować sie wybiciem. Po jednym z rzutów rożnych Swansea objęła ponowne prowadzenie. Defensywa spisała się dobrze odcinając od piłki wszystkich graczy przeciwnika. Nikt nie spodziewał się, że tak komicznie będzie interweniował Kane, który sam wbił piłkę do siatki.
W drugiej połowie tempo meczu nieco siadło. Widać było po piłkarzach Tottenhamu trudy czwartkowego meczu w Monaco. Swansea przejęła inicjatywę na kilka minut. Tottenham potrzebował świeżej krwi na boisku. Większość kibiców typowało Kane do zmiany, jednak boisko pierwszy opuścił Lamela.
Chwile potem kolejny rzut wolny podyktował sędzia spotkania Mike Dean. I tym razem Eriksen nie zawiódł kibiców Tottenhamu. Znów perfekcyjnie uderzył, pokonując polskiego bramkarza po raz drugi. Kibice Swansea muszą nieprzepadać za Duńczykiem. W zeszłym sezonie na Liberty Stadium, Eriksen zdobył zwycięskiego gola w końcówce spotkania. Dziś urwał Łabędziom następne dwa oczka.
Spotkanie bez historii, ale i w takich można punktować, pod warunkiem, że nikt nie robi nic tak nierozsądnego jak Harry Kane. Anglik zawodzi w tym sezonie na całej linii. Na boisku trzyma go tylko brak rasowego napastnika na jego pozycję. Oby Son wyleczył kontuzję jak najszybciej.
Swansea (4-2-3-1): Fabianksi, Rangel, Williams (c), Fernandez, Taylor; Shelvey (Cork 86), Sung-Yueng; Ayew, Sigurdsson (Barrow 74), Montero; Gomis.
Spurs (4-2-3-1): Lloris (c), Walker, Alderweireld, Vertonghen, Davies; Alli, Dier; Chadli (Njie 63), Eriksen, Lamela (Townsend 57); Kane (Dembele 80). Substitutes (not used): Vorm, Trippier, Wimmer, Carroll.
Bramki: Swansea - Ayew 17, Kane (own goal) 31. Spurs – Eriksen 27, 64.
Żółte kartki: Swansea - Fernandez 26. Spurs – Davies 60, Dier 79, Vertonghen 83, Walker 89.
Arbiter: Mike Dean.
5 komentarzy ODŚWIEŻ