Tottenham Hotspur bezbramkowo zremisował z Evertonem. Koguty zagrały najlepsze spotkanie w sezonie, ale nie wystarczyło to do zdobycia kompletu punktów. Tym samym Spurs wciąż pozostali bez zwycięstwa w tegorocznych rozgrywkach Premier League.
Pierwsza połowa meczu nie była zbyt ciekawa. Gracze Kogutów wykazali się w niej niespotykaną w tym sezonie walecznością i – pomijając jedno nonszalanckie zagranie Walkera – skuteczną grą obronną. Poskutkowało to lekką przewagą Spurs, udokumentowaną kilkoma niezłymi próbami strzeleckimi, niestety nieskutecznymi. Co szczególnie niepokojące, jednym z marnujących okazje był Harry Kane, który w bieżącym sezonie jeszcze nie pokonał bramkarza rywali. Ponadto Tim Howard obronił niezłe próby Masona i Bentaleba, a najlepszą okazje dla gości miał Cleverley, ale górą był Lloris.
Trener Maurico Pochettino nie dokonał żadnych zmian w przerwie. Jednak zaledwie 8 minut po zmianie stron kontuzji doznał Dembele i z konieczności na placu gry pojawił się Alli. Drugie 45 minut przyniosło ciekawszą grę i jeszcze większą, tym razem już bardzo wyraźną przewagę gospodarzy. Mason, Chadli i Vertonghen mieli dogodne sytuacje do otworzenia wyniku, niestety żaden z nich nie znalazł drogi do bramki The Toffies. Gola strzelił wreszcie Harry Kane, ale w momencie otwierającego podania był na dość wyraźnym spalonym. Tymczasem Everton praktycznie nie odpowiadał. Taki obraz gry utrzymał się do samego końca spotkania (może dlatego, że trener nie zdecydował się tym razem na wprowadzenie Erika Lameli), podobnie jak wynik, z którego z pewnością bardziej cieszyli się goście.
Podopieczni Pochettino na pewno zagrali co najmniej przyzwoicie, zwłaszcza w obronie i środku pola. Mimo wszystko po 4 spotkaniach mają 3 punkty i 3 strzelone bramki, co w obu statystykach daje im fatalną średnią 0,75 na mecz i beznadziejne 15 miejsce w tabeli (jeśli Southampton ogra Norwich, będzie 16). Jeszcze bardziej martwi indolencja strzelecka Kane’a, bo chyba każdy jest sobie w stanie wyobrazić, w jakich rejonach tabeli zakończylibyśmy zeszły sezon, gdyby nie popisy młodego napastnika. Mimo wszystko spotkanie z Evertonem pozwala choć trochę bardziej optymistycznie spojrzeć w przyszłość.
Spurs: Lloris (c), Walker, Alderweireld, Vertonghen, Rose; Bentaleb, Dier; Chadli, Mason (85’ Pritchard), Dembele (53’Alli); Kane
Everton: Howard, Coleman, Stones, Jagielka, Oviedo; McCarthy, Barry, Barkley, Cleverley (45’ Mirallas), Kone (84’ Deulofeu); Lukaku (69’ Naismith)
Bramki: -
Żółte kartki: Spurs – Alli, Bentaleb, Dier, Chadli; Everton – Barry
Sędzia: Mr. M. Jones.
13 komentarzy ODŚWIEŻ