To nie były zwykłe derby Londynu. Smaczku temu spotkaniu dodawała obecność Harrego Redknappa, który zasiadł na ławce drużyny gospodarzy. Naprzeciw siebie stanęły dwie myśli szkoleniowe. Bezbramkowy wynik meczu nie rozsądził, która jest lepsza.
Pierwsza połowa nie obfitowała w zbyt wiele sytuacji podbramkowych. Tottenham zagroził bramce Cesara dwukrotnie w piątej minucie meczu. Najpierw dobrym strzałem popisał się Defoe, wtedy genialną interwencją piłkę na słupek zbił Julio Cesar. Do piłki zdążył dobiec Adebayor, ale opanowanie wysokiej piłki zajęło mu zbyt długo. To pozwoliło Cesarowi na kolejną udaną interwencję.
W 24 minucie boisko musiał opuścić Sandro, który doznał urazu po niefortunnym uderzeniu piłki. Na boisku zastąpił go Scott Parker.
Pozostała część pierwszych 45 minut przebiegała w ferworze walki w środkowej części boiska. Piłkarze Tottenhamu mimo większego posiadania piłki, nie byli w stanie wykreować kolejnych groźnych sytuacji pod bramką gospodarzy.
Na drugą połowę podopieczni Villasa-Boasa wyszli bardzo zmotywowani. Pomimo dużych chęci, nie dali rady przebić się przez defensywnie usposobioną drużynę Harrego Redknappa. Druga część spotkania, ku zaskoczeniu kibiców, wyglądała jeszcze gorzej niż pierwsza. Koguty przyzwyczaiły, że najwięcej bramek strzelają właśnie w drugiej połowie. Tym razem Tottenham nie stworzył sobie żadnej dogodnej sytuacji, mimo ogromnej przewagi w posiadaniu piłki.
Nie wiele pomogły też zmiany przeprowadzone przez Andre Villasa-Boasa. Na boisku za Adebayora pojawił się Dempsey. Chwilę później Lennona zastąpił Gylfi Sigurdsson. Niewiele to zmieniło w grze Tottenhamu, nadal posiadaliśmy piłkę i nie bardzo wiedzieliśmy co z nią zrobić.
24 komentarzy ODŚWIEŻ