Kiepska forma nie chce opuścić piłkarzy Tottenhamu. Tym razem podopieczni Harry'ego Redknappa zaledwie zremisowali na swoim terenie ze Stoke City 1:1.
Goście środowego meczu nie przegrali dzięki skomasowanej defensywie. Obrońcy Stoke w dzisiejszym meczu zanotowali więcej bloków niż niejedna drużyna siatkarska, przez co Asmir Begović nie był zbyt często zatrudniany przez zawodników Tottenhamu Hotspur, a gdy już nawet piłka zmierzała w stronę bramki, golkiperowi "The Potters" z pomocą ruszały słupki, poprzeczki oraz wszystkie magiczne moce powodujące, że gracze Spurs nie potrafili znaleźć odpowiedniej drogi do siatki.
To, co nie udało się Tottenhamowi wyszło zawodnikom Stoke, którzy w 75. minucie objęli prowadzenie. Wtedy to w zamieszaniu w polu karnym Brada Friedela najtrzeźwiej zachował się Cameron Jerome, który strzelił otwierającego wynik spotkania gola.
Niemal do samego końca wydawało się, że było to trafienie rozstrzygające o losach meczu, a Tottenham przegra w lidze po raz czwarty z rzędu i zaliczy najgorszą passę od czasu Jacquesa Santiniego. Na szczęście w ostatnich sekundach spotkania o swoich umiejętnościach strzeleckich przypomniał Rafael van der Vaart, który strzałem głową uratował gospodarzom jeden punkt.
Tottenham Hotspur - Stoke City 1:1 (0:0)
0:1 - Cameron Jerome (75.)
1:1 - Rafael van der Vaart (90.+3.)
68 komentarzy ODŚWIEŻ