Podczas gdy Fabrice Muamba wciąż toczy dramatyczną walkę o życie w londyńskim szpitalu, piłkarze Spurs muszą otrząsnąć się z traumy, której doświadczyli w sobotni wieczór na murawie White Hart Lane. Nasz klub oferuje im kompleksową pomoc.
W poniedziałek obiekt treningowy THFC odwiedził kardiolog, który oddał się do dyspozycji piłkarzy – wszyscy chętni mogli przeprowadzić dodatkowe badania serca, aby upewnić się, że z ich najważniejszym narządem wewnętrznym jest wszystko w porządku. Dodatkowo wszyscy piłkarze mogą skorzystać z pomocy psychologa.
„To był dla nas wszystkich niewyobrażalny szok” – komentuje Harry Redknapp. „Nie mam złudzeń, że nie odbije się to na psychice i dyspozycji niektórych piłkarzy, może to nastąpić teraz, może za jakiś czas. Mimo wszystko musimy się pozbierać i kontynuować grę w tym sezonie.”
Wypowiedzi niektórych naszych piłkarzy odzwierciedlają traumę, którą przeżyli, gdy w sobotę kilka-, kilkanaście metrów od nich ich kolega piłkarz walczył o życie, można powiedzieć – z ich ówczesnej perspektywy umierał. William Gallas modlił się, Jermain Defoe płakał, Benoit Assou-Ekotto trzymał się za głowę, pewnie też ronił łzy. Wszyscy patrzyli w niedowierzaniu. Teraz o tym mówią. Rafael van der Vaart: „To było niezrozumiałe, taki młody chłopak, byłem niedaleko niego, nie widziałem jak upada, ale gdy odwróciłem się i zobaczyłem, co się dzieje, wiedziałem, że rozgrywa się tragedia. Wszyscy byliśmy w stanie paniki, to był najstraszniejszy moment w mojej piłkarskiej karierze.”. Benoit Assou-Ekotto: „Gdy patrzyłem na leżącego Fabrice’a, to było przerażające. To był młody, wysportowany, pozornie zdrowy chłopak – dokładnie jak ja. W jednej chwili biegaliśmy obok siebie na boisku, a za chwilę on leżał i walczył o życie. Po zejściu do szatni nie mogliśmy przestać o tym rozmawiać, to było straszne.”
Gdy piszę te słowa, Fabrice dzięki Bogu żyje, mam nadzieję, że wyjdzie z tego, wybudzi się ze śpiączki i będzie mógł normalnie funkcjonować. Jeśli przeżyje, będzie to zawdzięczał błyskawicznej i profesjonalnej reakcji sztabów medycznych Boltonu i Spurs, jak też przytomności umysłu jednego z kibiców Spurs, który okazał się być kardiologiem ze szpitala w londyńskiej dzielnicy Bethnal Green, specjalizującego się w atakach serca. Jeszcze na boisku ten człowiek nadzorował akcję ratunkową, a potem po konsultacji z ratownikami podjęto decyzję, żeby nie wieźć Muamby do najbliższego szpitala, ale od razu na Bethnal Green. To być może uratowało mu życie, jako że cytując innego londyńskiego lekarza – „nie mógł trafić do lepszego miejsca”. Notabene wspomniany kibic Spurs do teraz opiekuje się Muambą.
Dlaczego o tym piszę? Pomijając empatię, warto spojrzeć na środowy mecz ze Stoke (który decyzją klubu zostanie rozegrany), jak również na kolejne mecze Spurs w tym sezonie. Obawiam się, że wpływ sobotniego wydarzenia na dyspozycję naszych piłkarzy będzie ogromny. Nie zdziwię się, jeśli w środę nie obejrzymy kilku piłkarzy, którzy stwierdzą, że nie są w stanie na razie wyjść na boisko, zwłaszcza jeśli sytuacja Muamby nie ulegnie poprawie (lub nie daj Boże skończy się tragicznie). Trudno mieć do nich o to pretensje, psychika ludzka jest nieodgadniona i to, z czego jeden może się szybko otrząsnąć, dla drugiego może być problemem przez dłuższy czas. Pozostaje życzyć sobie dwóch rzeczy – po pierwsze i najważniejsze, żeby Fabrice Muamba z tego wyszedł, a po drugie – też ważne, bo życie toczy się dalej – żeby nasze Koguty z powodu tej tragedii nie zaprzepaściły dorobku całego ciężkiego sezonu. Inna sprawa, że nawet jeżeli tak się stanie, czy będzie można ich za to winić..?
14 komentarzy ODŚWIEŻ