Tottenham po raz kolejny rozradował swoich kibiców. Tym razem podopiecznym Harry'ego Redknappa udało się pokonać Liverpool, mimo, że po pierwszej połowie, co staje się powoli znakiem firmowym Kogutów w tym sezonie, zespół z White Hart Lane przegrywał.
Pierwsza część gry była niesamowicie wyrównana. Tottenham dłużej utrzymywał się przy piłce, lecz to przyjezdnym udawało się częściej uderzać na bramkę rywala, a golkiper Spurs, Heurelho Gomes, kilkukrotnie ratował swoim kolegom skórę. Niestety, w pierwszej połowie, Liverpoolczykom udało się raz zaskoczyć brazylijskiego bramkarza Kogutów, a ogromne zamieszanie w polu karnym Tottenhamu spowodowane wrzutkę futbolówki z rzutu wolnego wykorzystał Słowak, Martin Skrtel, który wyprowadził swoją drużynę na prowadzenie.
Niestety nie był to jedyny niemiły akcent pierwszych 45 minutach. Nie minął nawet kwadrans, a z placu gry, z powodu kontuzji, zejść musiał jeden z najlepszych piłkarzy Tottenhamu w tym sezonie, Rafael Van der Vaart. Dodatkowo, z tego samego powodu, do końca tej części gry nie dotrwał także Younes Kaboul.
Po zmianie stron nic nie wskazywało na to, że gospodarzy stać na wywalczenie dzisiejszego popołudnia pełnej puli. A jednak, pomimo momentami dość kiepskiej gry, Tottenhamowi udało się najpierw doprowadzić do wyrównania, a w doliczonym już czasei gry zdobyć roztrzygającą losy spotkania bramkę, której autorem został, niemal niewidoczny na boisku, Aaron Lennon.
Dzięki dzisiejszemu zwycięstwu, Tottenham dobił do grona drużyn, które w tym roku mogą walczyć o mistrzowską koronę. A patrząc na to, jak dziwny jest to sezon, szans Kogutów przekreślać zwyczajnie nie można.
Składy:
Tottenham: Gomes - Hutton, Kaboul (Bassong 35.), Gallas, Assou-Ekotto - Lennon, Palacios, Modrić, Bale - Van der Vaart (Defoe 11., Sandro 90.) - Crouch
Liverpool: Reina - Johnson, Carragher (86. Kyrgiakos), Skrtel, Konchesky - Kuyt, Meireles, Lucas, Maxi - Torres, N'Gog (Fabio Aurelio 74.)
40 komentarzy ODŚWIEŻ