Po kompromitującym remisie z Sunderlandem, Tottenham w końcu zagrał na miarę oczekiwań i choć podopiecznym Harry'ego Redknappa po raz kolejny nie udało się zachować czystego konta, Koguty pokonały na swoim terenie Blackburn Rovers 4:2.
Spotkanie na White Hart Lane było bliźniaczo podobne do tego sprzed kilku dni. Tottenham znów atakował z całych sił, lecz zespół gospodarzy miał ogromne problemy, ze sforsowaniem dobrze ustawionego bloku defensywnego zespołu gości. Po raz kolejny znakomite zawody rozgrywał Gareth Bale, ustawiony (z konieczności) na prawym skrzydle, Rafael Van der Vaart, dawał z siebie wszystko, lecz do pewnego momentu gospodarze zwyczajnie nie potrafili przedostać się w pole karne przyjezdnych.
Worek z bramkami został rozwiązany w 16. minucie, kiedy to po dośrodkowaniu Van der Vaarta, piłkę do bramki Paula Robinsona (jak to dziwnie w przypadku Tottenhamu nadal brzmi) wpakował Gareth Bale. Gospodarze, pomimo prowadzenia, napierali nadal, co skończyło się kolejnym trafieniem, zanotowanym przez Koguty jeszcze przed przerwą. Tym razem na listę strzelców wpisał się Roman Pawluczenko, który przed bramką nie wykorzystał karnego oraz sytuacji sam na sam z golkiperem Blackburn.
Po zmianie stron, obie jedenastki dopisały do swojego konta dwa trafienia. Tottenham prowadził już 4:0, po bramkach Petera Croucha, oraz drugim golu Bale'a, lecz wtedy włączył się system obronny Blackburn, który doprowadził drużynę Sama Allardyce'a do częściowego odrobienia strat. Gościom udało się dwukrotnie pokonać bramkarza Hotspur, lecz nie byli oni w stanie wywieść jakiejkolwiek zdobyczy punktowej z Londynu.
23 komentarzy ODŚWIEŻ