Tottenham na zwycięstwo w dzisiejszym meczu zasłużył przede wszystkim postawą w drugich czterdziestu pięciu minutach. Pierwsza połowa nie była dla gospodarzy zbyt udana, gdyż już od 16. minuty, po golu Marca Albrightona, podopieczni Harry'ego Redknappa przegrywali. Na szczęście w składzie Spurs znajduje się piłkarz, który w pojedynkę potrafi wygrać mecze. Nazywa się on Rafael Van der Vaart. I to właśnie dwa gole Holendra zapewniły Kogutom trzy punkty w dzisiejszej, niezwykle ważnej potyczce przeciwko Aston Villi.
Gospodarze dzisiejszą konfrontację zaczęli z jedną zmianą w składzie - Ledleya Kinga zastąpił Jermaine Jenas. Wymusiło to oczywiście więcej roszad w podstawowej jedenastce, a obok Sebastiena Bassonga na środku defensywy wystąpił Tom Huddlestone i radził sobie tam bardzo poprawnie.
Niestety, na początku meczu drugi z naszych stoperów - Bassong, dał się w dziecinny sposób przepchnąć na skrzydle weteranowi angielskich boisk, Emile'owi Heskey'owi, który wpadł w pole karne i wyłożył idealną piłkę Marcowi Albrightonowi, który nie miał już większych problemów z pokonaniem bezradnego Gomesa.
Tottenham rzucił się do odrabiania strat i pomimo kilku groźnych okazji, gol na 1:1 padł dopiero w doliczonym czasie gry pierwszej połowy, a jego autorem okazał się niezadowny ostatnio Rafael Van der Vaart.
W drugiej połowie to Koguty przejęły inicjatywę, a Aston Villa groźnie kontratakowała. Na szczęście los sprzyjał dziś naszym zawodnikom, którzy ponownie za sprawą akcji duetu Crouch - Van der Vaart wyszli na prowadzenie i nie oddali go do ostatniego gwizdka sędziego. Dla Tottenhamu to niezwykle ważne zwycięstwo, pozwalające nadal trzymać Kogutom kontakt z czołówką. Oby tak dalej.
91 komentarzy ODŚWIEŻ