Zapamiętaj mnie Zapomniałeś hasło?

Demotywatory.Spurs

24 września 2010, 23:51, Martin Huć
Bogate dyskusje prowadzone na tym serwisie pokazują, jak nietuzinkowym klubem jest Tottenham. Huśtawka nastrojów towarzyszy nam, kibicom - dosłownie przez cały sezon. Być może jednak właśnie w tym znajdujemy faktyczną istotę kibicowania. Totteham till I die, I'm Tottenham till I die...

Gdy w europejskich krajach trwają obecnie przegrupowania sił w ligowych tabelach, kształt Premiership już od początku rozgrywek nadają spodziewani faworyci. Na szarym końcu znajduje się jedynie Liverpool, ale wydaje się, że kwestią czasu jest, aż podopieczni Roya Hodgsona zrozumieją jego wizję gry i dołączą do czołówki.

W czubie tabeli znajduje się również nasz Tottenham. Drużyna, póki co, niemal uzależniona od formy Garetha Bale'a, budowana pod Rafaela van der Vaarta, szukająca idealnego zawodnika do gry jednym napastnikiem z przodu. Wydawało się, że w sezonie, w którym przyjdzie zmierzyć się nam z grą na kilku frontach, dysponować będziemy wreszcie wyrównaną kadrą. Rzeczywistość, w naszym przypadku takowa na porządku dziennym, okazała się brutalna. Parę kontuzji, słabsza dyspozycja paru zawodników i od razu pojawiły się głosy wytykające brak aktywności w letnim okienku transferowym.

Zaczęło się jednak, jak zwykle, bardzo dobrze. Brak zwycięstwa w meczu inauguracyjnym z Manchesterem City przysłonił ofensywny styl gry, skuteczny i wysoki pressing oraz obraz zachowania idealnych proporcji między poszczególnymi formacjami. A skuteczność? Pomyślałem sobie: słabsza forma dnia u napastników - może być tylko lepiej. Niestety lepiej nie było. Poważnym sygnałem ostrzegawczym był pierwszy mecz Tottenhamu w Lidze Mistrzów z Young Boys Berno. Zabrakło świeżości, walki, cwaniactwa na boisku - może też odpowiedniego podejścia do rywala z góry skazanego na porażkę.

W kolejnych spotkaniach, poza rewanżem ze Szwajcarami, „Koguty” nie pozwalały nam, gdzieś na kwadrans przed końcem spotkania, usiąść wygodnie w fotelu i z satysfakcją cieszyć się już ze zdobycia trzech punktów. Wiem! Ktoś powie teraz - przecież to logiczne, że gra się do samego końca, czy że w futbolu najwięcej dzieje się właśnie w końcówkach meczów i gdzie tu czas na spokojne przesiadywanie przed ekranem, zwłaszcza w przypadku spotkań Spurs. W końcu do tego przywykliśmy...

No ale właśnie - słynny „koguci charakter”. Gdzieś jakby zapodziało się te określenie w trwającym sezonie. Nie tylko u zawodników, u kibiców również. I choć ten charakter nie zawsze dawał nam trzy punkty, to ambitna walka piłkarzy i gra do samego końca, pozwalała nam z dumą przechodzić obok kibiców rywali, nieraz znudzonych obserwowaniem kolejnego zwycięstwa ich drużyn.

Budowanie napięcia wychodziło do tej pory „Kogutom” jak mało komu. To tak jakby czekać na wyrok. Niesamowite zwycięstwa, niewiarygodne porażki, czy remisy wywalczone rzutem na taśmę - to charakteryzowało tę drużynę przez ostatnie sezony. W obecnym, póki co, dominuje często nieporadność, brak pomysłu na grę, kalkulacja na boisku, wodzenie wzrokiem po kolegach w poszukiwaniu tego, kto popchnie cały ten wózek do przodu.

Szukanie winy w brakach kondycyjnych, technicznych, mniejszym doświadczeniu - owszem, może i jest słuszne. Mnie jednak najbardziej brakuje tego koguciego pazura, wbijanego w przeciwnika w najmniej spodziewanym dla niego momencie. Brak wiary przenosi się już z piłkarzy na kibiców. Jak zawodnicy mają to zmienić? Może po prostu wystarczy im odtworzyć niektóre spotkania sprzed paru sezonów. Niech spojrzą wtedy na koszulkę, na herb na niej wyryty i zaszczepią w sobie charakter Spurs.
Źródło: własne

7 komentarzy ODŚWIEŻ

martinbm
26 września 2010, 12:10
Liczba komentarzy: 232
Varba - nie mówię, że nie zależy mi na zwycięstwach kosztem walki i ładnej bramki. Źle mnie zrozumiałeś. To o tym znudzeniu odwołuje się do kibiców innych drużyn - widzimy to często jak ze Śląską ekipą oglądamy wspólnie mecze. Hey Śląsk - pamiętacie mecz tamtego sezonu z United? To wiecie o co mi chodziło. Mimo porażki, emocjonowaliśmy i przeżywaliśmy ten mecz bardziej od kibiców rywali - właśnie dzięki grze z wielkim poświęceniem naszych piłkarzy. Tego mi w tym sezonie brakuje. Chociażby wczoraj to było widać.
0
varba
26 września 2010, 09:00
Liczba komentarzy: 4468
ja to tłumaczę inaczej i jestem pewien, że martinowi nie chodziło o to, że jakby spurs wygrywali non stop to by mu się zwycięstwa znudziły. Chodzi o to, że nasi piłkarze czy wygrywali czy przegrywali przeważnie dostarczali nam wielu emocji. A teraz zwycięstwa i porażki są bezbarwne.
0
varba
26 września 2010, 00:34
Liczba komentarzy: 4468
""I choć ten charakter nie zawsze dawał nam trzy punkty, to ambitna walka piłkarzy i gra do samego końca, pozwalała nam z dumą przechodzić obok kibiców rywali, nieraz znudzonych obserwowaniem kolejnego zwycięstwa ich drużyn." Mi wygrywanie nigdy się nie znudzi, mogą wygrywać cały czas! O to mi chodziło Paweł!
0
jaroszy
25 września 2010, 12:15
Liczba komentarzy: 921
Właśnie to jest jakaś głupia mentalność Spurs i z resztą nie tylko naszej drużyny że w spotkaniach z drużynami pokroju Wigan zbyt łatwo chce się przypisać trzy punkty i piłkarze bez większego wkładu w mecz chcą wygrać .
0
martinbm
25 września 2010, 10:10
Liczba komentarzy: 232
Varba - nie chodziło mi o wyniki, nic takiego przecież nie napisałem. Brakuje mi tego charakteru, którym często robiliśmy różnicę na boisku. Sam napisałeś, że ważne by nie przegrywać z zespołami pokroju Wigan - gdybyśmy do takich meczów podchodzili trochę inaczej, z większym zaangażowaniem - wyniki przyszłyby, moim zdaniem, same.
0
varba
25 września 2010, 09:21
Liczba komentarzy: 4468
nie wiem gdzie to wyczytałeś varba ze wyniki nie są najważniejsze. Raczej chodzi o to, że brakuje nam tzw kropki nad i.
0
varba
25 września 2010, 07:32
Liczba komentarzy: 4468
Skoro nie chodzi o wyniki to dla mnie jest to trochę apsurdalne. Tottenham się nie różni niczym od poprzednich sezonów, a jeśli patrząc na stracone punkty przypomina mi jeszcze bardziej niż w poprzednim sezonie, który był dla nas wyjątkowo dobry. Czy naprawdę chcemy wracać do sezonów gdzie strzelaliśmy po 3 brami a traciliśmy 4 i kończyliśmy sezon w dole tabeli. Wybaczcie mnie teraz interesuje głównie wynik, bo chcę za rok też oglądać ligę mistrzów. Jeżeli wynik przyjdzie po dobrej grze to uznam to jako bonus, ale jak wygramy po błędzie sędziego to też mam to w dupie. Ważne żeby tylko nie przegrywać z zespołami jak Wigan, które tak naprawdę nic na nas nie miało, my sami wręczyliśmy im te punkty!
0

ankieta

Na którym miejscu w tabeli Tottenham zakończy sezon Premier League 2024/2025?
1 50%
2-3 0%
4-6 0%
7-10 0%
11-20 50%
2 oddane głosy
archiwum ankiet

kontuzje

Użytkownicy online: Gości online: 40 Zarejestrowanych użytkowników: 5254 Ostatnio zarejestrowany: trafostacja

Zaloguj się

Zapamiętaj mnie Zapomniałeś hasło?

Zarejestruj się