Jeszcze nie tak dawno większość kibiców Tottenhamu nie wyobrażało sobie bez niego składu. Dziś z niedowierzaniem przecierają oczy, zastanawiając się czy ktoś go nam nie podmienił. Wilson Palacios, bo o nim mowa, od kilku miesięcy, jest cieniem zawodnika, jakiego widzieliśmy na początku jego kariery na White Hart Lane. Należy więc zadać sobie pytanie, co stało się z Honduraninem, że z piłkarza podstawowej jedenastki, stał się rezerwowym ostatniego szeregu?
21 stycznia 2009 roku, Tottenham Hotspur ogłosił, że za sumę około 12 milionów funtów sprowadził na White Hart Lane piłkarza Wigan Athletic, Wilsona Palaciosa. Fani "Kogutów", w swojej ogromnej większości, chwytali się wtedy za głowy, zastanawiając jakim cudem piłkarz Wigan może nas aż tyle kosztować. Zdaniem wielu nasz manager przesadził. Wydał ogromną sumę na zawodnika niesprawdzonego, bez nazwiska i przeszłości na odpowiednim poziomie. Szybko jednak zrozumieliśmy, że Redknapp dokonał dobrego wyboru. Palacios z miejsca stał się pełnoprawnym członkiem pierwszej jedenastki Spurs, swoją agresją w grze zapewniając Tottenhamowi przewagę w środku pola.
Palacios był wtedy nie do przejścia. Nie bał się ostrzej powalczyć o futbolówkę, często na granicy faulu zabezpieczając defensywę Tottenhamu. Grał jak na defensywnego pomocnika przystało. Łapał dużo żółtych kartek, ale tylko raz skończyło się na czerwonej. Faulował, ale nigdy brutalnie. Do dziś mam w pamięci jego atak na piłkę w meczu przeciwko Manchesterowi United. Wilson był blisko złamania nogi grającemu jeszcze wtedy w barwach "Czerwonych Diabłów", Cristiano Ronaldo. Nie skończyło się jednak ani na przewinieniu, ani na kartce dla Palaciosa. Portugalczyk natomiast swój rajd na Honduraninie skończył.
Od dłuższego okresu jednak, Palacios zupełnie nie przypomina tego piłkarza. Jeszcze nie tak dawno był dla Tottenhamu zawodnikiem niemalże najważniejszym. Teraz zastępuje go Jermaine Jenas, co już samo w sobie powinno być wyznacznikiem formy Wilsona. Co się z nim stało? Gdzie podział się nasz "generał"?
Palacios agresję w grze stracił dawno. Z trudnością przychodzi nam szukanie w głowie ostatniego meczu, w którym były zawodnik Wigan zagrał na przyzwoitym poziomie. Nie sprawdził się nawet z reprezentacją na Mistrzostwach Świata w RPA, na których grał prawdopodobnie tylko dlatego, że w całym Hondurasie nie znaleziono lepszego piłkarza niż Palacios. Nawet Palacios bez formy.
W ostatnich spotkaniach zeszłego sezonu Wilson również był niewidoczny. Grał, ale chyba każdy widział ewidentny spadek formy naszego pomocnika. Można oczywiście twierdzić, że Palacios przestał być znanym nam Palaciosem po tym, jak dotarła do niego tragicza wiadomość o śmierci jego brata, jednak miało to miejsce ponad rok temu, więc kiepska to dla niego wymówka. Na chwilę obecną wypada nam liczyć na szybką aklimatyzację Sandro. Inaczej brak defensywnego pomocnika z prawdziwego zdarzenia, może się nam odbić bolesną czkawką.
Prawdy chyba nigdy na ten temat nie poznamy. Nikt z nas nie dojdzie do tego, czemu Palacios z zawodnika walczącego stał się kolejnym wyrobnikiem. Pozostaje nam mieć nadzieję, że Honduranin jeszcze się otrząśnie. Podniesie z kolan i pokaże swoje ogromne serce do gry. Przecież musi je jeszcze mieć...
15 komentarzy ODŚWIEŻ