Za obrońcami Tottenhamu od wielu już lat podążają bardzo groźne kontuzje, które uniemożliwiają im stabilną grę przez cały sezon. Wszyscy doskonale znamy problemy zdrowotne Ledleya Kinga, które uczepiły się Anglika niczym rzep, nie pozwalając w pełni wykorzystać ponadprzeciętnych umiejętności, które obrońca "Kogutów" z pewnością posiada. Gdyby nie uraz kolana King, i jestem o tym w stu procentach przekonany, wymieniany byłby przez kibiców na całym świecie jako jeden z najlepszych stoperów XXI wieku, obok Carlesa Puyola, Fabio Cannavaro, Alessandro Nesty czy Brazylijczyka Lucio. A tak musi wystarczyć mu należenie do puli graczy z najwyższej półki na angielskim podwórku. King w pełnej dyspozycji zdrowotnej (na tyle, na ile pozwala mu kolano oczywiście) w Premier League równać może się tylko z Rio Ferdinandem. Reszta jest daleko za plecami tej dwójki i raptem kilku nielicznych (Gary Cahill, Michael Dawson) ma szansę by w perspektywie kilku lat osiągnąć podobny poziom. Jest jeszcze oczywiście John Terry, jednak akurat on w poprzednim sezonie był jednym z najsłabszych ogniw londyńskiej Chelsea (pozaboiskowe problemy Terry'ego najwidoczniej dały o sobie znać), co znalazło odzwierciedlenie w postawie na boiskach w Republice Południowej Afryki. Pozostała gama angielskich stoperów: Matthew Upson, Jamie Carragher, Wes Brown prezentuje się na ich tle bardzo blado, popełniając zbyt wiele, zbyt kosztownych błędów, co chociażby w przypadku Carraghera może być sporym zaskoczeniem. Z drugiej jednak strony nie są tu już najmłodsi zawodnicy, do których należeć będzie przyszłość.
Tottenham natomiast nie może narzekać tylko i wyłącznie na problemy Ledleya Kinga, który co prawda rzadko trenuje z całym zespołem, ale przynajmniej raz na tydzień jest do dyspozycji Harry'ego Redknappa i nigdy nie schodzi poniżej pewnego poziomu. Sprawa wygląda zupełnie inaczej gdy spojrzymy na kolejnego kontuzjogennego zawodnika "Kogutów" - Jonathana Woodgate'a. Popularny "Woody" w poprzednim sezonie wystąpił w zaledwie trzech spotkaniach, spędzając mnóstwo czasu w gabinetach lekarskich specjalistów niemal na wszystkich kontynentach.
Problemy zdrowotne Woodgate'a zaczęły się już w 2004 roku, który to, paradoskalnie, powinien być dla Anglika jednym z najszczęśliwszych. To właśnie wtedy, ku zaskoczeniu piłkarskiego światka, Jonathan Woodgate, podpisał kontrakt z wielkim, naszpikowanym gwiazdami, Realem Madryt. Ówczesny manager "Królewskich", Jose Antonio Camacho, zaufał Woodgate'owi mimo, że ten w trakcie przeprowadzania transferu nadal leczył kontuzję. Camacho dość szybko z Madrytem się pożegnał, a jego następcy: Mariano Garcia Remon czy Vanderley Luxemburgo, poprzez uraz Anglika nie mogli na niego stawiać.
W trakcie pierwszego sezonu pobytu w Hiszpanii Woodgate ani razu nie pojawił się na boisku. Swój debiut w barwach Realu zaliczył dopiero 22 września 2005 roku w meczu przeciwko Athletic Bilbao. Samego spotkania Anglik, jak zresztą całego pobytu na Półwyspie Iberyjskim, nie będzie najlepiej wspominał - nie dość, że strzelił samobójczą bramkę, to jeszcze musiał przedwcześnie opuścić boisko, ujrzawszy drugą żółtą kartkę. W barwach Galacticos Woodgate łącznie rozegrał 9 meczów, raz wpisując się na listę strzelców (tym razem trafiając już do odpowiedniej bramki).
30 sierpnia 2006 roku Woodgate powrócił na boiska Premier League, dołączył na zasadzie rocznego wypożyczenia do ekipy Middlesbrough. Po wydawać by się mogło pełnym wyleczeniu urazu, Woodgate stał się kluczową postacią ekipy z Riverside Stadium, wybiegając na murawę w aż 27 spotkaniach. Dobra forma Anglika pomogła mu w całkowitym powrocie do Premiership. Włodarze Boro byli zachwyceni postawą Woodgate'a i bez mrugnięcia okiem wydali na niego 7 milionów funtów tylko po to, by wyrwać go ze szponów Realu Madryt.
Woodgate w dalszym ciągu zachwycał kibiców Middlesborough, a jego postawa na tyle przypadła do gustu trenerom Tottenhamu, że ci postanowili sprowadzić go na White Hart Lane. 28 stycznia 2008 roku "Woody" podpisał kontrakt ze Spurs. W barwach Tottenhamu Woodgate rozegrał 48 spotkań, stając się jednym z podstawowych graczy pierwszej jedenastki, na którą stawiał najpierw Juande Ramos, a później Harry Redknapp. W lutym 2008 roku jego gol w dogrywce zapewnił nawet "Kogutom" zwycięstwo nad Chelsea w rozgrywkach Carling Cup. Wszystkim wydawało się, że w końcu Jonathan Woodgate, jeden z większych talentów, jakie angielska piłka wydała w ostatnim czasie, w końcu zacznie spełniać pokładane w nim oczekiwania. Forma z Middlesborough i Tottenhamu zdawała się tylko potwierdzać te słowa. Niestety, ku rozczarowaniu Woodgate'a, koszmary z przeszłości powróciły.
"Woody" po raz ostatni pojawił się na boisku 22 listopada 2009 roku w wysoko wygranym przez Tottenham spotkaniu przeciwko Wigan. Gracze Spurs roznieśli wtedy przyjezdnych aż 9:1, a Woodgate rozegrał całe spotkanie. Od tamtego czasu jednak ani razu nie przywdział już koszulki z numerem 39 w oficjalnym meczu Tottenhamu.
Kilka miesięcy temu Woodgate poleciał nawet do Stanów Zjednoczonych, gdzie tamtejsi specjaliści mieli zbadać jego problemy z pachwiną. Niestety, amerykańscy lekarze okazali się bezradni, a sam Woodgate udał się na drugi koniec świata, do Australii, mając nadzieję, że tam znajdzie pomoc.
- Problem z kontuzją Woodgate’a jest taki, iż jak dotąd nikt nie jest w stanie zidentyfikować jej przyczyny. Gdy masz złamaną nogę sprawa jest prosta i po paru miesiącach wracasz do gry. Niestety, w tym przypadku to coś poważniejszego i mogę jedynie życzyć Woodgate’owi, aby jego koszmar skończył się jak najszybciej.- mówił jakiś czas temu Harry Redknapp.
Jego słowa zdają się znajdywać odzwierciedlenie w rzeczywistości. Woodgate w dalszym ciągu nie jest w stanie trenować razem z drużyną, a jeśli kontuzja w dalszym ciągu będzie mu dokuczać, Woodgate być może zostanie zmuszony nawet do zakończenia piłkarskiej kariery.
- Jonatham ma wrócić i grać. Jeśli nie będzie gotowy do występów na początku sezonu, później może mieć problemy z wkomponowaniem się do zespoły. Miejmy jednak nadzieję, że kiedy założy buty i zacznie grać, wszystko ułoży się po naszej myśli.- twierdzi Redknapp w wywiadzie udzielonym Daily Telegraph.
Woodgate w swojej normalnej dyspozycji jest jedną z najwyższych kart w talii Harry'ego. Był podstawową postacią ekipy w sezonie 2008/09, ostoją naszej defensywy w trakcie boiskowej absencji Ledleya Kinga. Niestety, Woodgate ma już swoje lata, co tylko utrudnia odpowiedź na pytanie: czy warto jeszcze na niego czekać? Z drugiej jednak strony Redknapp dysponuje w dalszym ciągu Ledleyem Kingiem, Michaelem Dawsonem, Sebastienem Bassongiem, Vedranem Corluką, Younessem Kaboulem, a wyjątkowych sytuacjach Tomem Huddlestone'em, oraz najświeższym nabytkiem - Brazylijczykiem Sandro. Coraz mocniej do wrót pierwszego składu pukają młodzi - Steven Caulker czy Calum Butcher. Przed Woodgate'em naprawdę ciężka próba. Najpierw powrotu na boisko, a później do składu Spurs. Czy jest w stanie sprostać temu zdaniu?
Wszystko powinno wyjaśnić się na przestrzeni najbliższych dwóch miesięcy. Jeśli Woodgate wejdzie normalnie w treningi i przestanie odczuwać dokuczliwy ból jest wielce prawdopodobne, że znów obejrzymy jego wygrane pojedynki z najlepszymi napastnikami Premier League. Jeśli jednak pachwina będzie w dalszym ciągu dawać o sobie znać, Anglik może zostać zmuszony do zawieszenia butów na kołku. Kilka lat temu przed Woodgate'em rysowała się świetlana przyszłość. Transfer do jednego z najlepszych klubów świata, pewne miejsce w reprezentacji, a w perspektywie mistrzostwa, puchary, medale. Kontuzja maksymalnie skomplikowała jednak jego piłkarskie życie. Życie, które bez niej wyglądałoby pewnie zupełnie inaczej.
4 komentarze ODŚWIEŻ