Relacji z meczu nie będę zaczynał od "no", dlatego postanowiłem wrzucić tu to zdanie. No i się udało! W końcu, mimo bardzo słabej postawy, mimo konkretnego zanudzania swoich fanów i mimo obecności Romana Pavlyuchenki (sic!) na boisku, udało nam się odnieść zwycięstwo. I to nie byle jakie, bo przy innych, niezwykle korzystnych dla nas wynikach, te trzy punkty zdobyte w meczu przeciwko Wigan są dla nas niczym manna z nieba dla ludu mojżeszowego. Dwie bramki strzelone przez Rosjanina udowadniają tylko, że rację miał... Barometr ;)
Harry Redknapp przed spotkaniem stwierdził, że postara się dać szansę gry Romanowi Pavlyuchence. Ten kto sądził, iż Harry wpuści Rosjanina na boisko od pierwszych minut srogo się zawiódł, a ci, którzy niespecjalnie na to liczyli utwierdzili się tylko w przekonaniu jak wielkie poczucie humoru posiada poczciwy 62-latek. W ataku Tottenhamu, do czego zdążyliśmy już przywyknąć, Redknapp po raz kolejny postawił na dwójkę Defoe-Crouch. W porównaniu natomiast do pucharowego składu, który wybiegł na murawę Reebok Stadium w poprzednią niedzielę, w drużynie Kogutów zaszła aż jedna, chorwacka zmiana. Niko Kranjcar zajął miejsce Luki Modricia, który tym razem, podobnie jak stały element tegoż miejsca, Pavlyuchenko, zasiadł na ławce rezerwowych. Wigan natomiast chciało się zrehabilitować za hańbiącą porażkę 9:1 w pierwszej rundzie na White Hart Lane, co mogło nam zapowiadać niezwykle ciekawy mecz. Szkoda tylko, że nic takiego nie miało miejsca.
Do spotkań przeciwko Wigan w tym sezonie szczęścia wielkiego nie mam. Pierwszego, chwalebnego dla nas meczu, który złotymi zgłoskami zapisał się w naszej historii z powodów ogólnotowarzyskich niestety nie oglądałem. Liczyłem jednak na to, że bóstwa wszelakie pozwolą mi obejrzeć chociaż ten dzisiejszy pojedynek. W końcu Tottenham tego roku do najlepszych jak na razie zaliczyć nie może, piłkarze Spurs odnieśli aż jedno zwycięstwo w lidze, więc chyba lepszego miejsca od JJB Stadium na wywalczenie pełnej puli na chwilę obecną nie mogli sobie wyobrazić. Ku mojemu wielkiemu rozczarowaniu w trakcie trwania pierwszych 45 minut najczęściej to ja musiałem sobie coś wyobrażać, bo (o czym chyba większość Spursmaniaków się przekonała) jakość streamu, delikatnie mówiąc, nie była specjalnie najlepsza. Nic to jednak, pan Michał Okoński mógł oglądać Spurs na zakodowanym Canale Plus, ja mogę na swoich ulubieńców patrzeć jak na zawodników z gry piłkarzyki na Commodore 64.
Pierwsza połowa nie obfitowała w wielką ilość bardzo dobrych sytuacji strzeleckich i tak po prawdzie jedyną z nich jest bramka strzelona dla Tottenhamu przez Jermaina Defoe w 27 minucie spotkania. Wszystko zaczęło się od Petera Croucha, który zagrał piłkę do Chorwata, Niko Kranjcara. Ten zauważył dobrze ustawionego na lewej flance Garetha Bale. Walijczyk przebiegł z piłką kilka metrów i idealnie wyłożył futbolówkę Defoe, a ten nie miał żadnych problemów z pokonaniem Chrisa Kirklanda. Wcześniej ani bramkarz Wigan, ani też nasz brazylijski anioł stróż nie mieli tak naprawdę większych okazji do wykazania swoich umiejętności. Owszem, w 22 minucie Gomes znakomicie zachował się przy próbie strzału Marcelo Moreno, jednak jedna interwencja na przestrzeni całej połowy to zdecydowanie zbyt mało, by można było mówić, że i tym razem Heurelho uratował nam skórę.
Po zmianie stron obraz gry nie uległ niestety poprawie. Mecz nadal był wyjątkowo słaby tak, jakby rozgrywały go dwie drużyny rozpaczliwie walczące o utrzymanie w Premiership. Tottenham coraz mocniej udowadniał, że w tym roku nie jest w formie, a na tle niezwykle słabego Wigan ten niezwykły spadek jakości gry był aż za dobrze widoczny. Piłkarze Tottenhamu mieli problemy ze skonstruowaniem jakiejkolwiek akcji, nie mówiąc już o celnym strzale na bramkę Kirklanda.
W 53 minucie boisko musiał opuścić Ledley King. W przypadku każdego innego gracza wyglądałoby to normalnie, jednak z Kingiem jest zupełnie inaczej i każdy, nawet najmniejszy uraz, który może otrzeć się o kontuzję kolana wygląda groźnie. Opis meczu na oficjalnej stronie klubu zawyrokował, iż Ledley nabawił się jakiegoś urazu uda, lecz na ile jest to zgodne z prawdą dowiemy się pewnie dopiero za kilka godzin. W miejsce kapitana Tottenhamu pojawił się Sebastien Bassong.
W 61 minucie powinno być już 2:0 dla Tottenhamu, ale niestety stuprocentowej sytuacji nie wykorzystał najlepszy strzelec Spurs w tym sezonie, Jermain Defoe. Ładnym podaniem na wolne pole popisał się Kranjcar. Przed linią oznaczającą początek pola karnego dopadł do niej Anglik, ograł jednego z obrońców Wigan, zrobił więc wszystko prawidłowo, by strzelić drugą bramkę dzisiejszego późnego popołudnia. Na nasze nieszczęście między słupkami bardzo dobrze zachował się Kirkland, który wybronił tę sytuację sam na sam.
W 72 minucie rozstąpiła się ziemia, przesuwając Dolinę Śmierci w okolicę Tanzanii. Meteoryt walnął w Los Angeles, tsunami przeszło nad Zakopanem, Godzilla wyszła z Morza Bałtyckiego, wskazówki na Big Benie zaczęły pędzić w drugą stronę, wszystkie dziury na polskich drogach nagle zniknęły, Howard Webb ogłosił, że Austrii nie należał się karny na Mistrzostwach Europy, Paris Hilton dostała się do Mensy, Tamiza zmieniła swój bieg, zaczynając przepływać teraz przez Ciechocinek, Bolek i Lolek odnaleźli Atlantydę, Reksio dostał tytuł lordowski, Puck po raz kolejny wypowiedział wojnę Polsce, a Harry Redknapp wpuścił na boisko Romana Pavlyuchenkę! Fanfarom, oklaskom i lawinie serpentyn nie było końca. Brytyjska królowa popłakała się ze szczęścia i w końcu wyjaśniło się czemu postać na obrazie "Krzyk" Muncha ma tak bardzo zdziwioną twarz. Kilka chwil później natomiast kolejnej sytuacji sam na sam z Kirklandem nie wykorzystał tym razem Peter Crouch.
W 83 minucie szczęście jak najbardziej było już z Wigan, kiedy to mocny strzał sprzed pola karnego w kierunki bramki oddał wprowadzony kilkanaście minut wcześniej Luka Modric, jednak jego uderzenie zatrzymało się tylko i wyłącznie na słupku bramki. 60 sekund później Harry Redknapp powinen był dostać zawału... Tak nielubiany przez niego, tak wyszydzany zawodowy ogrzewacz ławek rezerwowych, Czarny Piotruś talii naszego managera, Roman Pavlyuchenko pokonał Chrisa Kirklanda, zapewniając "swojej" drużynie jakże ważne trzy punkty. Redknapp nawet się nie ucieszył (jakby miał powód), natomiast Rosjanin utonął w uściskach kolegów z drużyny posyłając soczyste całusy w stronę kibiców z Londynu.
Widok uśmiechu Redknappa z 93 minuty na długo zostanie w mojej pamięci. Wtedy też bowiem swoją drugą bramkę w meczu z ogromnego zamieszania w polu karnym strzelił Roman Pavlyuchenko, ustalając tym samym wynik meczu. Sam nie wiem co ten uśmiech miał wyrażać (uczucia pewnie mieszały się w jego głowie niczym owoce w sokowirówce), jednak w rywalizacji Redknapp : Pavlyuchenko, trzeba obiektywnie stwierdzić, że dwoma punktami prowadzi Rosjanin.
Peter Crouch dostawał ostatnio miliony szans i żadnej tak naprawdę nie wykorzystał. Romanowi Pavlyuchence wystarczyło natomiast 20 minut, by udowodnić Redknappowi, że czasami zwyczajnie nie zna się na futbolu. Ilość gratulacji, jakie po meczu spłynęły na ramiona Rosjanina od graczy Spurs mogą świadczyć tylko i wyłącznie o tym, że w tym konflikcie stoją bardziej po stronie Rosjanina. Redknapp ma teraz trudny orzech do zgryzienia. Być może powie, że był to "one of those days" w wykonaniu Pavyluchenki, który więcej się już nie powtórzy. A może w końcu przejrzy na oczy i da Rosjaninowi szansę gry?
Składy:
Tottenham: Gomes,- Corluka, Dawson, King (52' Bassong), Bale,- Bentley, Huddlestone, Palacios, Kranjcar (69' Modric),- Crouch, Defoe (72' Pavlyuchenko)
Ławka rezerwowych: Alnwick, Bassong, Kaboul, Modric, Rose, Gudjohnsen, Pavlyuchenko
Wigan: Kirkland,- Caldwell, Scharner, Melchiot, Fugueroa,- Thomas (56' Moses), N'Zogbia, McCarthy, Diame,- Moreno (76' Sinclair)
Ławka rezerwowych: Stojkovic, Boyce, Watson, Moses, Gomez, Sinclair, Scotland:
Sędzia: Alan Wiley
Widzów: 16.165
Żółte kartki:
Wigan: Diame 65', McCarthy 75',
Tottenham: Bentley 34', Defoe 39', Dawson 51', Huddlestone 72',
Bramki:
0:1 - Defoe 27'
0:2 - Pavlyuchenko 84'
0:3 - Pavlyuchenko 93'
Statystyki:
Posiadanie piłki:
Wigan 46%:54% Tottenham
Strzały celne na bramkę:
Wigan 7:12 Tottenham
Strzały obok bramki:
Wigan 1:1 Tottenham
Rzuty rożne:
Wigan 3:2 Tottenham
114 komentarzy ODŚWIEŻ