Zapamiętaj mnie Zapomniałeś hasło?

Tottenham 0:0 Aston Villa

7 lutego 2010, 15:37, Paweł Ćwik
Już w przypadku poprzedniego spotkania przeciwko Leeds United w FA Cup, doszedłem do wniosku, że w trakcie oglądania spotkań Spurs używam stanowczo zbyt wiele bluzgów, brzydkich sformułowań, fatalnych określeń w stosunku do graczy Tottenhamu, które dobrze wychowanemu człowiekowi po prostu mówić nie wypada. Dlatego postanowiłem sobie, że dzisiejszy pojedynek na White Hart Lane będzie momentem zwrotnym w moim życiu, a ja, zmieniając całkowicie swoje podejście do tych spraw, przestanę używać słów powszechnie uznanych za obraźliwie. Wierzcie lub nie, ale wytrzymałem aż do 42 minuty, kiedy to (choć przecież nie po raz pierwszy) na solidną porcję bluźnierstw zasłużył Jermain Defoe, przestrzelając w niemal idealnej sytuacji. Bo jeśli nie trafia się do bramki z dwóch metrów, to tak jak powiedział mój tata "dupa zbita, a nie wygrana". Tottenham zremisował wygrany mecz. Mecz, w którym był stroną przeważającą od początku do końca. Mecz, mogący spowodować, że marzenia o miejscu w Top 4, trzeba będzie odłożyć do następnego sezonu. Mecz pełen rozczarowań, nerwów, następnych niezdrowych emocji. I w końcu mecz, w którym wystarczyło wepchnąć piłkę do siatki, bo Aston Villę, mieliśmy dosłownie na widelcu. Tak niewiele zabrakło, by dopisać do swojego konta trzy punkty. Trzeba było tylko i wyłącznie strzelić gola. Czy to dla nas naprawdę zbyt wiele?

Harry Redknapp po raz kolejny zaskoczył nas wszystkich swoim odwiecznym zamiłowaniem do zmian, i, o dziwo, wysłał na bój tych samych piłkarzy, którzy kilka dni wcześniej bohatersko rozprawili się w ostatnich minutach z Leeds. Oprócz tego, w tym razem niewykorzystanej rezerwie, była dwójka nowych na Lane: Younes Kaboul (tu trochę zmechacona nowość) i Eidur Gudjohnsen (półroczne wypożyczenie z francuskiego Monaco - Koguci debiut na ławie, choć mógł przynajmiej poczuć atmosferę WHL, a znam ludzi, którzy za coś takiego oddaliby bardzo wiele), jednak obaj z murawą boiska Tottenhamu mogli zetknąć się jedynie podczas rozgrzewki. Czy to jeszcze kogokolwiek dziwi? Dzisiejszy mecz oglądałem razem ze swoim tatą, który w 88 minucie doszedł do wniosku, że Harry chce zaskoczyć przeciwnika i zaproponować sędziemu zmiany tuż po ostatnim gwizdku arbitra, żeby zbić nieco z pantałyku Martina O'Neilla i wprowadzić zamierzony chaos w jego ugruntowaną myśl taktyczną. Taki z niego spryciarz i szelma.

Mecz tak jak się zaczął, tak też się skończył. Atakom Tottenhamu nie było niemal końca, raz za razem gracze Spurs sunęli w stronę pola karnego gości, jednak żaden z tych zrywów nie spowodował radosnego okrzyku "hura", a raczej budował we mnie coraz większą pewność, że w moim postanowieniu długo nie wytrwam. Już w 4 minucie na prowadzenie Spurs mógł wyprowadzić Luka Modric, jednak jego uderzenie po strąceniu piłki głową przez Croucha minęło słupek bramki gości. Po następnych 4 minutach przed kolejną szansą stanął Chorwat, lecz i tym razem nie udało mu się zaliczyć celnego trafienia.

Koguty nie chciały na tym poprzestać i 60 sekund później stworzyły sobie następną okazję do pokonania Friedela, kiedy to dość samolubnie na prawym skrzydle zachował się David Bentley, miast dośrodkowywać piłkę w pole karne, Anglik zdecydował się na uderzenie, które minęło jednak upragniony cel.

W 14 minucie (to była naprawdę dobra pierwsza połowa w wykonaniu naszych pupili) z rzutu rożnego piłkę w pole karne posłał Bentley, a tam najwyżej do futbolówki wyskoczył Ledley King, lecz skierował ją prosto w Amerykańskiego bramkarza The Villans. Już raz w tym sezonie Friedal zatrzymał Tottenham. Niestety, trzeba ze smutkiem stwierdzić, że udało mu się to i tym razem. Bramkarz AV bronił świetnie. Czasami dość przypadkowo, ale nie dał się piłkarzom Spurs pokonać, tak naprawdę będąc jedynym zawodnikiem gości z Birmingham, który nie zawiódł oczekiwań swoich fanów.

W 18 minucie ładna wymiana piłki pomiędzy Peterem Crouchem, a Luką Modriciem zakończyła się wbiegnięciem rozgrywającego Spurs w pole karne, lecz w ostatnim momencie fantastyczną interwencją popisał się niechciany w Manchesterze City, Richard Dunne, ratując swoją drużynę przed niechybną utratą gola.

W 24 minucie z dobrej strony pokazał się Tom Huddlestone, który z 30 metrów w swoim stylu posłał piekielnie mocną bombę w kierunku bramki Friedela, który niestety dobrze sparował piłkę, a próbujący dobijać Modric, został i tym razem skutecznie zablokowany przez jednego z obrońców gości.

Piłkarskie porzekadło, tak często powtarzane przez Dariusza Szpakowskiego podczas meczów reprezentacji Polski, że niewykorzystane sytuacje się mszczą, mogło znaleźć swoje potwierdzenie dzisiejszego wieczora na White Hart Lane, gdyby w bramce Spurs stał kto inny niż Heurelho Gomes (Paul Robinson na przykład), gdyż tylko dwóm świetnym interwencjom Brazylijczyka, najpierw po strzale Milnera, a potem przy dobitce Agbonlahora, zawdzięczamy, że nie straciliśmy gola.

Tottenham, wyraźnie podrażniony faktem, że AV ma czelność atakować bramkę gospodarzy, już dwie minuty później groźnie odpowiedział, kiedy to po dośrodkowaniu Bentleya z rzutu wolnego, piłkę w kierunku bramki posłał jeden z piłkarzy Spurs, jednak futbolówka przeleciała nad poprzeczką i zatrzymała się dopiero na górnej siatce.

Pod koniec pierwszej połowy gry Tottenham stworzył sobie niewiarygodną okazję, po której powinniśmy cieszyć się z wywalczonego prowadzenia. Kolejny już raz futbolówkę z rogu zacentrował Bentley. Piłka w tłoku odnalazła jednak drogą do Kinga, który dość ekwilibrystycznie starał się pokonać Friedela. Niestety, golkiper Aston Villi, jak na swój wiek, dysponuje jeszcze niezłym refleksem, i zdołał sparować piłkę do boku. Tam czyhał na nią najskuteczniejszy napastnik Kogutów w tym sezonie, Jermain Defoe, który tak fatalnie przymierzył, że nawet nie chce mi się bardziej opisywać tej akcji. Zwyczajnie, szkoda gadać...

Po zmianie stron (stron, nie zawodników, tych Redknapp trzymał sztywno na ławce rezerwowych, jakby mieli zadanie grzać najwygodniejsze miejsca siedzące na stadionie) Tottenham nadal był stroną przeważającą, jednak w dalszym ciągu nic z akcji Spurs nie wychodziło. Brakowało ostatniego podania, które mogłoby otworzyć któremuś z Kogutów drogę do bramki. A nawet jeśli takie dogranie się już znalazło, to większość naszych strzałów była blokowana przez obrońców gości. Próbował Huddlestone, Defoe i Crouch, który w 90 minucie zmarnował piłkę meczową. Szarpał Bentley, Gareth Bale skończył spotkanie z najbardziej upaćkaną koszulką w historii swoich występów, do ataków bardziej ochoczo podłączał się Corluka, jednak nic to nie dało. Friedel tak jak z czystym kontem mecz rozpoczął, tak przez cały mecz nie dał się pokonać.

Statystyki czasem kłamią, nie pokazują wszystkiego, zafałszowują nam nieco rzeczywistość, lecz gdyby podsumować wszystkie fatalne pudła piłkarzy Spurs w tym sezonie, oprócz tego, że wyszłaby nam fajna kompilacja na YouTube, takie mecze jak ten dzisiejszy, kończylibyśmy z uśmiechem na ustach, wiedząc, iż nasza drużyna zainkasowała po raz kolejny trzy punkty, będąc drużyną o niebo lepszą od rywala. Kiedy jednak wynik po ostatnim gwizdku sędziego, jak taki sam jak przed pierwszym czuć pewien niedosyt. Dzisiaj lepiej byłoby być fanem Aston Villi. Oni zdobyli jeden punkt, my natomiast straciliśmy dwa...

Składy:

Tottenham: patrz mecz z Leeds United

Ławka rezerwowych: Alnwick, Walker, Kaboul, Bassong, Jenas, Kranjcar, Gudjohnsen

Aston Villa: Friedel,- L. Young, Dunne, Collins, Cuellar,- Downing (88' Sidwell), A. Young, Milner, Petrov,- Agbonlahor, Heskey (21' Carew)

Ławka rezerwowych: Guzan, Davies, Beye, Sidwell, Delph, Carew, Delfouneso

Sędzia: Chris Foy

Widzów: 35.899

Statystyki:

Posiadanie piłki:
Tottenham 53%:47% Aston Villa

Strzały celne na bramkę:
Tottenham 15:5 Aston Villa

Strzały obok bramki:
Tottenham 13:5 Aston Villa

Rzuty rożne:
Tottenham 12:4 Aston Villa

Faule:
Tottenham 10:13 Aston Villa
Źródło: własne

71 komentarzy ODŚWIEŻ

Sawik
7 lutego 2010, 11:14
Liczba komentarzy: 342
JD18 spójrz na to, że jeśli chodzi o Robinho to on gdzie nie grał tam robił z siebie wielką gwiazdę, ale spójrz na Teveza, który strzela bramki jak burza dostał nagrodę miesiąca. A ponadto czy takie zespoły jak Man Utd czy Chelsea będą czuły większy respekt przed Tevezem czy Defoe, Adebayorem czy Crouchem? Więc sam zauważ, że Spurs potrzebują wielkich piłkarzy, żeby osiągnąć sukces.
0
Skaju
7 lutego 2010, 11:01
Liczba komentarzy: 478
Schematyczny, nieschematyczny... robił wiatr na prawym skrzydle, był aktywny i o to chodzi. Takiego Bentleya chcę oglądać! Jeżeli jakaś drużyna gra ładną piłkę to wyniki same przyjdą :)
0
Kogut
7 lutego 2010, 11:00
Liczba komentarzy: 119
Jeżeli My nie zasługujemy na TOP4 to Villa z taką grą tym bardziej.
0
WojtekWHL
7 lutego 2010, 10:44
Liczba komentarzy: 6
Mecz mógł się podobać,dobry pokaz futbolu angielskiego.Wszystko byłoby pieknie gdybyśmy jeszcze wygrali,okazje były,ale Villa dobrze sie broniła i zagęszczałą pole. No cóż ogólnie jestem zadowolony,ale nie dokońca
0
Boyd
7 lutego 2010, 10:43
Liczba komentarzy: 536
Dobrze że dajemy sobie juz spokój z mrzonkami o LM-jak dla mnie obecny target to 6 miejsce i pewne puchary lub FA Cup.A tak w ogóle który to już mecz na Lane w tym sezonie, gdzie mamy oszałamiająca przewagę, a kończy się rozczarowaniem.Gramy ładnie, ale presja nas wykańcza- zawodnicy nie zachowują zimnej krwi, pudłując do pustej bramki-to chyba Corluka nie trafił z metra. A Gudi wygląda na zimnokwistego, jest na wypożyczeniu, czyli nie ma obsesji LM, po coś go wzieliśmy, a katujemy Crouchem, nieskutecznym Defoe i schematycznym do bólu Bentleyem
0
martinbm
7 lutego 2010, 09:53
Liczba komentarzy: 232
Skaju ja czasami wolę (z tymi silniejszymi drużynami) abysmy grali brzydko ,ale zdobyli upragnione zwycięstwo .Co tojest grali pięknie dobre i to. Na LM to nie wystarczy ,bo na LM trzeba zająć miejsce w TOP4 i wolę żeby Spurs byli gorszą drużyną ,ale wygrali mecz ,a ztymi słabszymi mogą być o klasę lepszą drużyną ,bo jak się nam marzy być w TOP4 to trzeba zbierać 3 punkty ,a nie same 0-0 i dobrze grali dobre i to.
0
martinbm
7 lutego 2010, 09:47
Liczba komentarzy: 232
Panowie przesadzacie w najgorszym przypadku owszem będziemy na 7 miejscu ,ale będziemy tracić tylko 4 punkty do 4 Man City. A przecież to jest nic na ta klasę rozgrywek .Sezon jest długi i jeszcze wszystkie zespoły będą miały wpadki tracąc punkty .Także myslę ,że jest to spokojnie do odrobienia tylko trzeba wygrywać z teoretycznie słabszymi drużynami jak teraz Wolves.
0
martinbm
7 lutego 2010, 09:38
Liczba komentarzy: 232
Teraz patrząc na tabele jestesmy w najgorszej sytuacji,bo jestesmi 5,ale juz nie mamy szans na 4 ,a jeszcze Man City ma 2 zaległe mecze i moze nas wyprzedzić o 4 punkty wtedy spadniemy na 6 ,ale nie zapominajmy o AV ,które też ma mecz zaległy i w przypadku wygranej wyprzedzi nas o punkt i wtedy spadam aż na 7 miejsce :(
0
martinbm
7 lutego 2010, 09:34
Liczba komentarzy: 232
No i jak w pierwszym meczu zbrakło skutecznosci i zabrakło Defoe ,który przed tym meczem strzelił hat-tricka i sie juz wystrzelał tak jak wpierszej czesci sezonu gdzie przed AV był mecz z Wigan gdzie Defoe strzelił 5 bramek.
0
martinbm
7 lutego 2010, 01:07
Liczba komentarzy: 232
Nasze dwa najlepsze mecze w tym sezonie, biorąc pod uwagę siłę rywala, to właśnie te z AV - niestety obydwa zakończone remisami. Więc coś chyba nie tak. Najpierw zamknęliśmy ich na własnej połowie w spotkaniu na ich stadionie. Udało się, strzeliliśmy bramkę, ale wcześniej z niczego ją również straciliśmy. Dziś już Gomes piłki z siatki nie wyciągał, ale tego samego nie zrobił Friedel. Zagraliśmy ładnie, po raz pierwszy tak dobrze nie mając w składzie Lennona. Btw. Bentley po tych paru meczach chyba poczuł się zbyt pewnie, bo dziś mimo że zagrał poprawnie, momentami grał bardzo egoistycznie, szczególnie w końcówce. Trudno powiedzieć czego nam brakuje. Z jednej strony wiadomo - skuteczności. No ale ileż można pudłować? Kolejny mecz do powieści "Gdybanie" - do poczytania na koniec sezonu...
0
michaoo
6 lutego 2010, 23:40
Liczba komentarzy: 239
Zaraz... Harry sprowadza Gudjohnsena, żeby wzmocnił siłę ataku... Mecz nie idzie, napastnicy nie radzą sobie i co? Po co w ogóle G się rozgrzewał?? Nie rozumiem tego człowieka (HR)...
0
me262schwalbe
6 lutego 2010, 23:37
Liczba komentarzy: 273
Jak dla mnie to niestety gramy ciągle to samo. Na Leeds wystarczyło, na Villę już nie, czemu zresztą nie ma co się dziwić. Harry nie wie, że z innym przeciwnikiem trzeba zagrać trochę inaczej?? Niby nie można nic zarzucić bo nie pozwoliliśmy The Villans na nic, udało im się raptem kilka akcji. Ale tak naprawdę mecz mogliśmy wygrać tylko w pierwszych 20 minutach. Potem odnoszę wrażenie, że wszystko było pod kontrolą, brak tej przysłowiowej kropki nad i. Około 60 minuty zastanawiałem się co można zmienić by wzmocnić naszą grę, Kranjcar? ale za kogo? Modric - może skutek niepewny, Gudjohnsen za Croucha może gralibyśmy więcej kombinacyjnie, ale akurat dziś długie piłki na Croucha nawet nie były stracone i jakieś akcje z tego wychodziły. Ogólnie wszyscy dobrze, szkoda tylko, że Modriciowi po kontuzji brakuje tego błysku. Biorąc po uwagę, że w kwietniu gramy po kolei z Ars CFC i MU, to nie mając choć kilkupunktowej przewagi nad kolejną ekipą, wtedy TOP4 poza naszym zasięgiem niestety. Jedyne co możemy zrobić to ograć średniaków, łatwo się mówi. Trzeba mieć zdrowe serce, żeby być kibicem Spurs
0
Skaju
6 lutego 2010, 23:26
Liczba komentarzy: 478
@JD18 proszę Cię, zawieraj swoje wypowiedzi w jednym komentarzu, to nie jest shoutbox! Irytujące są te dopowiedzenia. +++++++ Ja jestem zadowolony z meczu. Bramka nie wpadła, ale cóż... dobry mecz w wykonaniu naszych, dobre i to! Teraz się nie udało, następnym razem się uda. Martwi mnie fakt, że najlepszą okazję miał King... Granie na Croucha nie ma sensu, bo pomimo przewagi wzrostowej, przegrywał dzisiaj większość pojedynków i rozkładał ręce, gdy sędzia nie gwizdał. Nie bede pisal kto zagral najlepiej, bo wszyscy dzisiaj sie postarali. Aston miala farta i Friedela, tyle.
0
Barometr
6 lutego 2010, 22:49
Liczba komentarzy: 5046
Sawik ja się z tobą nie zgodzę .Może Man City robi transfery ,bo dwa razy taki budżet co Spurs. A do końca nie można sprowadzać tylu gwiazd ,bo będą chcieli udowodnić między sobą kto jest lepszy ,a dla drużyny źle to wpływa.A w przypadku Man City widać już na podstawie Robinho ,który został wypożoczony do Santosu ,bo już się nie rozumiał z innymi gwiazdami.
0
Barometr
6 lutego 2010, 22:44
Liczba komentarzy: 5046
Barometr własnie chciałem napisać o zmianach ,a EG i Kaboul siedzą na ławce i się smieją.
0
Barometr
6 lutego 2010, 22:43
Liczba komentarzy: 5046
dziwny był ten brak zmian, biorąc pod uwagę, że większość zawodników miała mecz z Leeds za sobą. Niko mógłby coś sieknąć. A mógłby spokojnie wejść za bezproduktywnego Palaciosa. Defoe niestety obok meczu przeszedł - nie wiem z czego to wynika. Crouch po raz kolejny udowodnił, że robi miejsce w drużynie dla Pava. Szkoda 3 punktów, bo mecz był do wygrania
0
Sajmon
6 lutego 2010, 22:39
Liczba komentarzy: 836
Dobry mecz Croucha i Bentleya ,ale zabrakło tego Defoe z meczu z Leeds.
0
Sajmon
6 lutego 2010, 22:37
Liczba komentarzy: 836
Liverpool nas wypszedził .Niestety :(
0
Sajmon
6 lutego 2010, 22:34
Liczba komentarzy: 836
Szkoda... 3 punkty uciekły :(
0
Sajmon
6 lutego 2010, 22:34
Liczba komentarzy: 836
Jeszcze jedna myśl mnie naszła. Walkę Tottenham - Aston Villa wygrywa... Liverpool! Ale trzeba się przyzwyczaić, bo taka druga polowa sezonu nas właśnie czeka. Męczarnie ze Stoke'ami, przegrane z TOP3 i wymęczone wygrane z resztą drużyn.
0
<  1  2  3  4    >

ankieta

Na którym miejscu w tabeli Tottenham zakończy sezon Premier League 2024/2025?
1 50%
2-3 0%
4-6 0%
7-10 0%
11-20 50%
2 oddane głosy
archiwum ankiet

kontuzje

Użytkownicy online: Gości online: 60 Zarejestrowanych użytkowników: 5254 Ostatnio zarejestrowany: trafostacja

Zaloguj się

Zapamiętaj mnie Zapomniałeś hasło?

Zarejestruj się