Tottenham odniósł kolejne ważne zwycięstwo i wykorzystał potknięcie Chelsea która przegrała u siebie z Crystal Palace.
Burnley w obecnym sezonie popisuje się fantastyczną formą u siebie. Beniaminek do dziś przegrał u siebie tylko z Arsenalem, Machesterem City i Swansea. Punkty zgubiła tam ostatnio Chelsea.
Większość kibiców znając tę statystykę przewidywała ciężkie spotkanie i nie pomyliła się. Pierwsza połowa to głównie walka o środek pola. Koguty miały przewagę w posiadaniu piłki ale mecz był wyrównany. Jedyną dobrą okazje w pierwszej połowie miał Dele Alli ale fatalnie spudłował z 8 metra.
Co więcej, Spurs tuż przed przerwą zmuszeni byli dokonać dwóch zmian. Najpierw z urazem pleców boisko opuścił Wanyama a kilka minut później Harry Winks. Anglik po raz drugi w tym sezonie wyszedł na boisko w wyjściowym składzie ale nie będzie tego meczu dobrze wspominał. Wychowanek Spurs doznał bolesnego urazu kostki. Cała sytuacja nie wyglądała dobrze, a sam Pochettino wspomniał po meczu że Winks trafił do szpitala.
Na boisku w miejsce kontuzjowanych pojawili się Dembele i Sissoko co zaowocowało też zmianą ustawienia z 3-4-3 na 4-2-3-1. Paradoksalnie, zmiany te wyszły na dobre Kogutom. Spurs zaczęli dominować i stwarzać sobie sytuacje. Przełamanie przyszło w 66 minucie. Piłka zagrana z rzutu rożnego trafiła pod nogi Erica Diera który umieścił piłkę w siatce.
Gol numer dwa był autorstwa Heung Min Sona który po ładnej kontrze i dograniu Alliego musiał tylko dostawić nogę. Warto dodać że Koreańczyk na boisku pojawił się kilka minut wcześniej zmieniając Janssena.
Burnley nie potrafiło sobie stworzyć dogodnej sytuacji aby strzelić chociaż kontaktową bramkę. Tottenham mądrze i skutecznie się bronił a jeśli była taka możliwość, wyprowadzał kontry. Jedną z nich na bramkę powinien zamienić Alli ale zbyt długo zwlekał ze strzałem.
Koguty umocniły się na drugim miejscu dystansując piąty obecnie Manchester United, który zremisował z WBA, na 9 punktów. Wpadka Chelsea spowodowała także że strata do lidera zmalała do 7 oczek.
Burnley 0:2 Tottenham
Burnley: Heaton; Lowton, Keane, Mee, Ward; Boyd (Brady 74’), Hendrick, Barton, Arfield (Defour 78’); Gray (Vokes 56’), Barnes.
Tottenham: Lloris; Dier, Alderwiereld, Vertonghen; Trippier, Winks (Sissoko 45’), Wanyama (Dembele 45’), Davies; Alli, Eriksen; Janssen (Son 73’).
Kartki: Keane 47’, Barnes 79’.
3 komentarze ODŚWIEŻ
Defensywa się trzyma jak skała. Nie tracimy głupich bramek, a z przodu zawsze coś wpadnie. Piękny sezon!