Tottenham Hotspur rozegrał pierwszy w tym sezonie naprawdę dobry mecz i rozgromił ostatnie w tabeli Stoke City 4:0. Bohaterem spotkania został - chyba nieoczekiwanie - Son Heung-Min, który zaliczył 2 bramki i asystę.
Jeśli przed meczem ktoś liczył na rewolucję w składzie - chybił, jednak Mauricio Pochettino dokonał niewielkich korekt. Son zastąpił Lamelę, a na lewej obronie w miejsce kontuzjowanego Rose'a pojawił się Ben Davies. Początek spotkania nie zwiastował przełomu w grze Kogutów. Przez pierwsze 40 minut byliśmy świadkami tradycyjnego "męczenia buły", Tottenahm miał przewagę, ale nic z niej nie wynikało. Sytuacja zmieniła się w 41 minucie, gdy Christian Eriken zrobił to, czego od niego oczekujemy: zyskał teren mijając rywala i jak na tacy wystawił futbolówkę Sonowi, a Koreańczyk na szczęście się nie pomylił i pokonał bezradnego Givena. Spurs utrzymali skromne prowadzenie do przerwy.
Druga odsłona przyniosła taki obraz gry, jakiego chyba wszyscy sobie życzymy - zdecydowana przewaga Spurs, co najważniejsze udokumentowana golami. W 56 minucie na 2:0 podwyższył Son, ponownie po podaniu Eriksena, tym razem w tempo, do dobrze balansującego na granicy spalonego Koreańczyka. Nieco ponad 200 sekund później padła trzecia bramka. Jej autorem był tym razem Alli, który wykorzystał świetny, zakończony dokładnym podaniem rajd Kyle'a Walkera. Wynik spotkania ustalił na 20 minut przed końcem Harry Kane, zaliczając premierowe trafienie w tym sezonie. Asystę na swoje konto zapisał Son, który obsłużył Anglika zagraniem wzdłuż bramki Garncarzy. Ostatnim godnym uwagi wydarzeniem spotkania był debiut w Spurs Moussy Sissoko. Francuz nie miał możliwości ani zachwycić grą, ani zawalić na całej linii, bo tak naprawdę było już po meczu, ale był aktywny, co może cieszyć.
Koguty awansowały na 4 miejsce w ligowej tabeli, ale pamiętajmy, że kolejka jeszcze trwa i niestety mogą spaść za Everton. Tak czy inaczej, podreperowany został lichy bilans bramkowy, a i gra bezsprzecznie mogła się podobać. Trzeba oczywiście pamiętać, że Garncarze zagrali fatalnie i słusznie są czerwoną latarnią rozgrywek, ale nie może to przysłonić dobrej dyspozycji podopiecznych Pochettino.
Spurs: Lloris; Walker, Alderweireld, Vertonghen, Davies; Dier, Wanyama (55' Lamela); Eriksen (78' Sissoko), Alli, Son; Kane (73' Janssen)
Stoke: Given; Cameron, Shawcross, M. Indi, Pieters; Whelan (67' Krkic), Allen, Imbula (71' Adam); Walters, Bony, Arnautovic
Bramki: Spurs: Son (2) 41' 56', Alli 60', Kane 70'; Stoke -
Żółte kartki: Spurs: Wanyama, Sissoko; Stoke: Whelan, Arnautovic, Adam
Sędzia główny: Mr. A. Taylor
13 komentarzy ODŚWIEŻ
Powoli się rozpędzamy, a kalendarz sprzyja łapaniu wiatru. Do końca września gramy tak:
Monaco (home)
Sunderland (home)
Gillingham (home)
Middlesbrough (away)
CSKA (away)
I dopiero 2 października arcyważny mecz u siebie z Man City, który da nam chyba odpowiedź o co tak naprawdę będziemy walczyć w tym sezonie. Ubiegłoroczne 4:1 pamiętam doskonale ;-) he he
Druga sprawa to nasza ławka. Wygląda dużo lepiej. Poch przy dobrym wyniku spokojnie mógł przeprowadzić zmiany, a drużyna nie traciła na jakości, a wręcz przeciwnie, po ten środek jest zbyt defensywny. Wanyama spisuje się bardzo dobrze, ale nam potrzebny jest rozgrywający w środku pola. A Dembele robił to w poprzednim sezonie genialnie. wejściu Lameli gra jeszcze bardziej zaczęła się zazębiać. A teraz wraca jeszcze Dembele, oby w dobrej formie, bo trochę
Jedna tylko sprawa. Jak nasz skład odpali z formą to może być to bardzo dobry sezon. Lamela, Son, Alli, Eriksen, Kane, Sissoko - każdy z nich może być gwiazdą. Do tego mamy solidny środek pomocy z powracającym Dembele. Zobaczymy co się stanie w środę. :)